piątek, 26 kwietnia 2024

Klątwa Lęku

Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo trzeba iść spać, żeby rano wstać. 
Tytuł posta trochę straszny, ale to trochę skojarzyło mi się z moim obecnym stanem - jakby to był jakiś zły czar. 
Bo ogólnie mam dość ciężki okres, naprzykrzają mi się te "stare, dobre" niby-zawroty głowy. Człowiek żyje z nimi prawie już dziesięć lat, myśli, że się przyzwyczaił, a tu się okazuje, że są tak przebiegłe że potrafią jeszcze dać w kość. 
Ogólnie miewałam już gorsze okresy raz na jakiś czas, ale zwykle było to coś, co mieściło się w moich granicach akceptacji i nie utrudniało aż tak bardzo życia na co dzień. 
Natomiast to, co ostatnio się wyprawia, to już jest trudność gry level hard. Niby "jakoś" ciągle funkcjonuję, z uporem utrzymuję pozory na zewnątrz, że jest ze mną w porządku, ale wewnętrznie bardzo, ale to bardzo nie jest. Wytrwale z tym walczę, ale bywają momenty, że jest to strasznie ciężkie, zwłaszcza, że nawet do końca nie wiem, co się dzieje.
Przynajmniej zaczęłam chodzić po specjalistach. Nie wypieram, że "tylko mi się wydaje", bo to jest faktem, że coś jest nie tak, a nie jakimś moim urojeniem. 
Byłam już u internisty, neurologa, na tomografie głowy, następny w kolejności jest laryngolog i zbadanie błędnika - i to może być to. I pocieszam się, że w końcu - bingo! Zostanie zdiagnozowane to, co mi jest, i podejmę w tym kierunku leczenie i dojdzie do wyleczenia. H e a l i n g.
Jeśli chodzi o uzdrawianie, to byłam też u psychologa. Dobrze mi zrobiła ta wizyta, jestem już prawie przekonana, że i długofalowa i porządna psychoterapia dobrze mi zrobi. Bez wątpienia od dawna jestem materiałem na taką terapię.
I taką mi to nasunęło myśl, że jak wzbiera we mnie to okropne uczucie i pogorszenie tych fizycznych objawów (zawroty głowy, dyskomfort wzrokowy, osłabienie, nerwowość), to jest jakbym oberwała złym zaklęciem. A te parę razy, kiedy naprawdę mnie siekło i ledwo się mogłam pozbierać (napad paniki, drgawki, problem z oddechem, mocna derealizacja), to musiało być naprawdę potężne zaklęcie.
A takie spotkanie z psychoterapeutką to jakby odczynianie złego czaru u dobrej wróżki. Zdejmowanie klątwy. Tak się wczoraj wieczorem czułam, jak pod wpływem dobrego zaklęcia. 
No to na razie dalej będzie trwała u mnie obrona przed czarną magią. Da się to zło pokonać. Przynajmniej gdzieś w głębi siebie zawsze czuję źródło tego głębokiego dobra i spokoju, nawet kiedy zły urok próbuje mi je całkiem przesłonić. Muszę zawsze pamiętać, że jest to chwilowe i znowu będzie lepiej, nie dać się mu oszukać. Jak tylko wreszcie na stałe zrobi się lepiej, i już nie będę musiała z tym walczyć, to dopiero będzie zwycięstwo!