wtorek, 28 września 2021

Będzie tylko lepiej

To dzisiaj coś pozytywnego, nie pisząc o zmartwieniach: znaleźliśmy w końcu mieszkanko! To już czwarty raz w tym pokręconym roku, jak się przeprowadzamy z całymi tobołami! Męczące to, ale i tak jesteśmy bardzo dzielni i oby się wreszcie zaczęło układać. 
Wróciliśmy praktycznie rzut beretem od poprzedniego mieszkania, ha, kto by pomyślał! Dziwne te ostatnie pół roku, tyle się działo. Takie zawirowania. Ale najważniejsze, to zawsze sobie dawać radę! Tak jak napisałam w tytule: będzie tylko lepiej. Dzień po dniu, cieszyć się życiem, robić swoje, nie zamartwiać się, być wdzięcznym. 
Wiem, że mi po prostu jest ciężej, bo chyba takim typem człowieka już jestem - z jednej strony miałam już piękne momenty, całe piękne okresy normalności i szczęścia, ale przede wszystkim - normalności... A były też straszne czasy, kiedy byłam totalnie pogubiona i nie potrafiłam znaleźć wyjścia, a życie przeciekało jakby przez palce. Niestety, jakby znowu nastąpił ten okres. Wtedy to coś niby dało, jak zaczęłam brać leki, ale naprawdę nie chcę kolejny raz wracać do tego: zwłaszcza, jeśli te objawy somatyczne to tylko kwestia mojej psychiki, to tym bardziej ode mnie zależy, żeby się ogarnąć. A jeśli to faktycznie z winy brzucha, jakichś faktycznych organicznych dysfunkcji, to nimi się trzeba zająć, zaleczyć, i wtedy z głową też będzie w porządku. I to mnie teraz najbardziej zajmuje, skoro w zasadzie przez całe ostatnie półtora miesiąca to pogorszenie się utrzymuje. Nie może tak być już na stałe... Musi się to wyjaśnić, muszę wiedzieć, o co chodzi i wyzdrowieć! Bardzo mi na tym zależy, bo jak inaczej znosić to życie? Nie chcę się w nim męczyć, chcę czerpać z niego jak normalna osoba, tak, jak to miałam szczęście już nie raz do tej pory! Oby to wróciło... Dobre zdrowie jeszcze na wiele, wiele lat to mój priorytet teraz. Bo bez tego naprawdę jakby nie jestem sobą i źle się czuję. W praktyce więc - muszę wziąć się w garść i przede wszystkim zrobić więcej badań, skoro dotychczasowe nic nie wykazały. Żeby wiedzieć, na czym się stoi, żeby móc działać ku lepszemu. I przy tym żeby myśli i normalne funkcjonowanie wróciły na dobry tor. Trzeba być zawsze dobrej myśli!

poniedziałek, 27 września 2021

Leap of faith

Co tu nowego powiedzieć? Nie jest lepiej. Daję radę, ale czuję, jakbym żyła jakoś w połowie. Oprócz tego poczucia strachu i derealizacji, najgorsze co mnie męczy, to ten brzuch. Generalnie problemy z jedzeniem, z piciem, z siedzeniem, spaniem, normalnym życiem. Staram się, ale wymaga to ode mnie dużo energii, a myśli i tak ściąga na jakiś czarny tor. Naprawdę to męczące.
Z jednej strony pocieszam się, że to może nic takiego, ale z drugiej, dlaczego to cholerstwo od ponad miesiąca już się utrzymuje?
Próbuję trzymać dietę, modyfikować ją, ale dolegliwości są tak czy siak, i zjadam i tak za mało. Zwłaszcza, jak teraz staram się wyeliminować węglowodany, to w ogóle jest ciężko i wychodzi po tysiąc kalorii dziennie. I znowu będę musiała coś próbować pozmieniać, poprawić, żeby w końcu tylko mi się polepszyło... To tak męczy, jak wciąż się nie ma żadnej diagnozy - albo nic ci nie jest, albo jest ci to i to - żebym znała powód i jakieś kroki, żeby przeciwdziałać tym dolegliwościom...
Oczywiście mam najczarniejsze myśli, jak to ja, i chociaż staram się opędzić od nich, to niestety bardzo mi się naprzykrzają i z trudem z nimi walczę. A nawet jak mi się udaje złapać trochę optymizmu, pocieszyć się i uspokoić, to przez ten upierdliwy brzuch obawy i tak szybko wracają i nieźle fiksuję. 
Ciężkie życie. A już się zaczyna układać - mieszkanko w Warszawie, studia, będzie fajnie. No musi być. Bardzo tego chcę. Bo mam wrażenie, jakbym znowu straciła szansę na normalne życie, tak jak te sześć lat temu. Z tym, że wtedy były tylko te problemy z głową, a teraz, co gorsza, są realne problemy z brzuchem. I to ich chcę się pozbyć. 
Mogę się tylko starać, ile w mojej mocy, i być dobrej myśli. Już taką jestem osobą, że mi z tym trudniej i się od razu boję i nakręcam, ale nie poddam się, upieram się, że musi być lepiej. 
Mimo wszystko trzeba się cieszyć z każdego dnia, bo każdy jest piękny, każdy jest darem. Nawet, jak mi teraz ciężej, a nawet nieznośnie, to nie można się załamywać, poddawać, nigdy! Warto żyć dla każdego następnego dnia! Ale oby ich było jak najwięcej, mam jeszcze przecież tyle marzeń. Będę o nie walczyć! A z tym brzuchem, afirmacja: musi w końcu się okazać, co mi tak dokucza, i muszę się z tego wyleczyć. Chcę jeszcze normalnie żyć i przeżyć coś więcej w tym życiu! Mocno wierzę, że tak będzie, i naprawdę będę wtedy największą szczęściarą!!