Nie no, jeszcze raz chrapnie, i szlag mnie jasny trafi. W przenośni. Kolejny dylemat, czy taka pierdoła jak czyjeś chrapanie, pocenie się, tycie, whatever, jak i wyżej wymieniony aromantyzm, to jest dostateczny powód do pierdolnięcia tego wszystkiego? Z racji fantazjowania o czymś lepszym? Żeby potem obudzić się w chłodnej, szarej rzeczywistości i żałować, jak po kuble zimnej wody wylanej na łeb? Chyba sama sobie odpowiedziałam.
"poczucie samotności oznacza, że najbardziej potrzebujesz samej siebie" - rupi kaur
wtorek, 29 listopada 2022
Sy.mul.ta.nicz.ność rozszczepienia z pogubieniem
Kiedy nie mam innych miażdżących problemów i czuję się w miarę sobą, jedną z takich napawających smutkiem kwestii jest brak w ogóle kogokolwiek naprawdę romantycznego. Jak to inaczej ująć? Są oczywiście osoby o poniekąd "romantycznym" usposobieniu, ale pomiędzy jedną skrajnością ciążącą ku rozrzewnieniu, rozmemłaniu czy ogólnie odklejeniu, a drugą będącą obrośnięciem w gruboskórność, niewzruszenie i obrzydliwą przyziemność, to mam wrażenie, że panuje totalna cisza w eterze. Przynajmniej na tych falach, na których ja takową częstotliwość odbieram i chętnie bym z kimś porezonowała - to cisza na amen. I to w sumie od zawsze. A co to za rezonowanie samemu ze sobą. Czy można się potem dziwić, że człowiekowi odbija i przestaje być normalną osobą? Nie można. Na tyle obiektywnie chyba potrafię ocenić swoją osobę, żeby z przykrością zdawać sobie sprawę, co się ze mną porobiło. Liczenie na cud to wiadomo, że nie ma sensu. Większy sens ma akceptowanie tego, co jest w miarę dobre, i docenianie, skoro zawsze mogłoby być w jakiś sposób gorzej.
piątek, 25 listopada 2022
Settled for less
Gdzieś w innym wymiarze inna ja miała swój całkiem inny 2015. Wszystko działo się z rozpędu dużo wyżej, nie musiała odbijać się od dna, bo się nigdy na nim nie znalazła. Na swoje szczęście. Na studia poszła od razu trafione, niech to będzie i ta anglistyka. 2017 też miała całkiem fajny, był remont, wyjazd do rodziny na Podkarpacie - jedyne wspomnienie, które ja praktycznie mam takie samo. Ale grudzień już miała całkiem inny, całą zimę aż do marca - cudowna wiosna, radość, kwitnięcie. Co tu dużo mówić, nikt jej nie dał popalić.
Holandia? Może. Warszawa? Może. A może została na wakacje w Polsce, ale było to całkiem inne miasto. Na Podkarpaciu właśnie albo nad morzem, albo nawet i ten Wrocław. A może jednak wyjechała do Bath sprzątać i to tam go poznała, w każdym razie na spokojnie zdobyła licencjat i studiowała dalej z sukcesem. Może poznali się też w 2018, może ciut wcześniej czy później - bez większego znaczenia, kiedy. W 2019 już robiła magisterkę, będąc w szczęśliwym związku. On był trochę starszy od niej, miał młodszego brata i starszą siostrę, która miała już swoją rodzinę, a oprócz tego świetnych rodziców.
Nie musiała w 2019 przestawać brać żadnych leków, bo nigdy ich nie brała, ani płacić za jakieś mieszkanie na Białołęce, z którym nigdy nie miała do czynienia. Praca na lotnisku? Nic z tych rzeczy, na pewno pracowała gdzie indziej. Może nawet dzięki niemu nie musiała pracować, tylko mogła zająć się domem, pozwolić sobie na dzieci, a nawet czas na siebie, samorozwój - ot, napisanie książki? No, no, nie zagalopowując się, jednak dokończyła studia i w 2020 zdobyła mgr. Nie wybuchła żadna pandemia. A z okazji obronionego dyplomu wybrali się na romantyczną randkę na kawę, na sushi albo obiad we włoskiej restauracji, dostała kwiaty i wyrazy szczerego podziwu, dumy oraz miłości. I słuchał wszystkiego, co miała do powiedzenia, słuchał uważnie, zawsze. Dostawała od niego pełne zrozumienie i uwielbienie, co powinno być oczywiste, skoro od siebie oferowała to samo.
Nie wiem, czy w ogóle była w Holandii czy na Podlasiu, ale na pewno jej tam nie było w 2021. Robiła studium tłumaczeniowe. I jednak zaszła w ciążę, w końcu czemu nie? Nie było ku temu żadnych przeciwwskazań, a z nim - to nie mieli co zwlekać. Dzieciątko, takie zdrowe, śliczne i kochane, pojawiło się u nich niedawno, nie wiem dokładnie kiedy, ani kiedy się jej oświadczył i kiedy wzięli ślub, ale na pewno było pięknie i była przeszczęśliwa.
Szkoda, że nie mam do niej adresu. Chętnie bym ich odwiedziła i poznała całą rodzinę, i pogościła się w tym ich przytulnym, własnym domu. Ciekawe, jak jej się pracuje jako tłumacz? A może zajmuje się czymś innym, może poświęciła się jednak byciu mamą? Ciekawe, czy myślała kiedyś i co myślała o innej wersji jej życia? I co pomyśłałyby o nas jeszcze inne wersje mnie, dla których i ja, i ona jesteśmy tylko dwiema alternatywami w różnych miejscach spektrum?
sobota, 19 listopada 2022
Subskrybuj:
Posty (Atom)