sobota, 29 kwietnia 2023

Such a perfect day!

Dzisiaj miałam bardzo dobry dzień, który chcę uczcić tym wpisem. Żeby nie było, że tylko narzekam i dramatyzuję.
Nie wydarzyło się nic nadzwyczaj wspaniałego, ale też nie spotkała mnie żadna przykrość, żadne bóle, żadnych trosk, nerwów, niczego nieprzyjemnego. Przecudowna sprawa! W dodatku była przepiękna pogoda, ciepło, słonecznie, kwitnąco. I cały dzień miałam wolny od pracy, od studiów, nawet od obowiązków - bo mieszkanie posprzątane i chłopak na wyjeździe. W zasadzie miałam cały dzień spędzony sama ze sobą, mimo że bynajmniej nie siedziałam w domu: cztery godziny na zewnątrz, na spacerze i trochę na rowerze. Nawet kupiłam kilka drobiazgów, między innymi dobrego karmelowego loda w kubeczku. I wyszła mi bardzo, bardzo dobra zupa szczawiowa! Od razu wsunęłam dwie porcje.
Chciałabym mieć więcej takich dobrych dni. Trzeba je naprawdę doceniać, mając porównanie z tym, jak okropne życie może być. Dziś było wprost przeciwnie - tak zwyczajnie pięknie!

piątek, 21 kwietnia 2023

Mentally in 2011

Czytanie Jeżycjady. Wakacje i jedzenie świeżych czereśni. Siedzenie na ganku w chłodny poranek, zanim jeszcze słońce zaczenie przypiekać. Letnie powietrze pachnące winoroślą, łąką i nieobecnością miasta. 
Nie ma molocha. Nie ma gonitwy, przytłaczających obowiązków, bezsensownej, niewdzięcznej, absurdalnie nieopłacalnej pracy. Nie ma błędnego koła opartego na zarabianiu, by móc opłacić cudze mieszkanie, by móc w nim mieszkać, by móc pracować, aby zarobić na to mieszkanie. 

Ten świat nie kręci się wokół pieniądza, i to nawet nie takiego jak kiedyś, że możesz go wziąć do ręki i przynajmniej zwizualizować sobie wartość swojej pracy, poczuć w dłoni szelest banknotów lub ciężar chłodnego srebra czy złota. Nie, teraz możesz co najwyżej zobaczyć cyferki na wirtualnym ekranie, abstrakcyjne cyferki, które nie mówią ci nic, które zaraz się zmieniają i praktycznie nic z nich nie masz. Pojawiła się dwójka i trzy zera, czyli wypłata? I tak od razu przelewasz je z tytułu opłaty za czynsz. To ma być "wynagrodzenie", chociaż niczego ci nie wynagradza. 

Ale to dotyczy świata, który jest bardzo odległy od tego spokojnego, letniego poranka z innej rzeczywistości. Niby umiejscowionej geograficznie i czasowo gdzie indziej, ale chociaż osiągalnej mentalnie dzięki wspomnieniom. I potencjalnie osiągalnej na powrót w przyszłości - choć to nie będzie ten sam 2011, jasne, ale dlaczego nie miałoby być jeszcze lepiej? Albo chociaż porównywalnie dobrze... 

Może nawet staczając się tendencyjnie z najwyższej górki w końcu zwalnia się na równinie, by znowu móc się wspiąć wyżej. Może nawet opadłszy na dno, można się od niego twardo odbić i wynurzyć nad taflę wody, by spokojnie dryfować, nie martwiąc się żadnym zatonięciem.