sobota, 24 maja 2025

Koniec zagubienia - po raz kolejny

Dziś skończyłam po raz kolejny oglądać mój najulubieńszy w życiu serial, czyli Lost. Po raz pierwszy w oryginale. 
Jak to przy tym serialu, po ostatnim odcinku długo dochodzę do siebie. Mało co się może równać takiemu przeżyciu, mało co może tak do głębi poruszać.
Na pewno duży wpływ ma na to moje subiektywne postrzeganie świata, pewna (nad)wrażliwość oraz skłonność do introspekcji i rozmyślania, w każdym razie Zagubieni to dzieło, które kolejny raz do reszty mnie wciągnęło, oderwało od rzeczywistości i utwierdziło w przekonaniu, że nic lepszego nigdy nie obejrzę. I nic nie szkodzi. Z wielką chęcią jeszcze nie raz obejrzę od pierwszego do ostatniego odcinka to fantastyczne arcydzieło. Dla muzyki, aktorów, fabuły, scenerii, ogromnego sentymentu, dla wszystkiego. 
Wyszłam się przewietrzyć, żeby powoli sprowadzić umysł na ziemię. Ciekawy to stan, taka mieszanka przeróżnych emocji, jak nostalgia, wdzięczność, spokój, niedowierzanie, smutek, żal, tęsknota. Trudno powiedzieć, która przeważa. 
Dobrze tak raz na jakiś czas pobyć w odmiennym stanie świadomości, zająć myśli czymś innym, zanurzyć się w innym świecie. Tu chyba przeważa najbardziej wdzięczność.