czwartek, 31 marca 2022

Sprawozdanie z końca marca

Lepiej skupiać się na pozytywach. Więc, na przykład, czuję się całkiem dobrze, na pewno lepiej, niż jeszcze kilka miesięcy temu. W zasadzie cztery, pięć miesięcy, najgorzej od sierpnia do grudnia, a trochę jeszcze do końca stycznia, czułam się naprawdę źle, i na ciele, i na umyśle. I choć się obawiałam i dramatyzowałam niestety, że już po mnie, że to coś strasznego, oto dalej jestem i nawet czuję się całkiem nieźle, i radzę sobie. Nie znalazłam jeszcze pracy, choć szukam od początku lutego, ale lada dzień już będę miała, i też sobie dobrze poradzę. Pierwszy semestr na studiach udało się mimo wszystko zaliczyć i to z całkiem przyzwoitymi ocenami, nawet praca magisterska nabiera kształtu. 

Z pieniędzmi też nie jest najgorzej, nawet zakrawa to o dobrobyt, oczywiście nie porównując się z najbogatszymi, tylko patrząc obiektywnie: że stać mnie codziennie na kawę rano, dobre kanapki i jajecznicę na śniadanie, ciepły obiad, herbatkę, nawet jakiś smakołyk. Wszystko koszmarnie podrożało i dalej drożeje, to fakt, ale mimo to jednak jakoś sobie radzimy oboje. A tu jakaś wygrana w zdrapkę, a tu parę groszy z innej loterii, innym razem znowu dostałam z banku 40 euro, które gdzieś zalegało a o którym nie miałam pojęcia, tu znowu jakaś promocja w innym banku (nawet dwóch), a tu jeszcze od rodziny jakiś grosz. Naprawdę nie jest źle. Wiadomo, że człowiek by się cieszył z takich 13 milionów, jak ten co rozbił niedawno kumulację w lotka, ale też trzeba docenić, że nie jest się skrajnie biednym. 

poniedziałek, 21 marca 2022

Trzeci tydzień marca, Pierwszy dzień wiosny

Najkrócej, to nic nowego. Czasami jest bardzo, bardzo źle, ale to też nic nowego. Poza tym, wiadomo, zawsze może być gorzej, to jest nieskończone. Konkursu na to, komu jest najgorzej, nigdy nie wygrał i nie wygra nikt, a nad tym i tak ciąży to wstrętne, odwieczne pytanie, że i tak co z tego? 
Wyplątując się jednak z tego dla ostatecznego niezwariowania, oczywiście, trzeba pamiętać o byciu spokojnym, na ile się najbardziej da - optymistycznym, no i proporcjonalnie jak najmniej się bać. 
Nic mądrzejszego już naprawdę nie napiszę, nie chce mi się poza tym pisać, w ogóle niestety mało co się chce, ale, rzecz jasna, nie jest aż tak źle, więc po prostu na razie i do zobaczenia. 

poniedziałek, 14 marca 2022

W połowie marca

Krótko tylko, gwoli systematyczności. Jestem, nie jest aż tak źle. Denerwuje mnie trochę, jaka głupia jest ta klawiatura w telefonach i autokorekta, a jeszcze głupsze te PVP w pokemonach, aż ma się ochotę czasem rzucić telefonem hen w pizdu. 
Ale i tak fajnie, że te rzeczy sobie istnieją i można korzystać. Narzekać na to, to mieć poprzewracane już w dupie. Więc skłaniam się mimo wszystko ku wdzięczności, i dobranoc.

poniedziałek, 7 marca 2022

Po pierwszym tygodniu marca

Zakończył się drugi miesiąc tego jak na razie słabego roku, wcale nie lepszego od poprzednich, a nawet pretendującego do bycia gorszym (ale oczywiście nie ma co zapeszać, a nuż się jednak cudownie polepszy, może warto się łudzić, jak ogólnie w życiu, żeby nie zginąć w odmętach niemocy i beznadziei).
Chwilami dalej mam naprawdę złe myśli i jest ciężko, ale i tak jednak jeszcze parę miesięcy temu naprawdę było gorzej, bo wtedy czułam, że ledwo już funkcjonuję, i fizycznie z tym brzuchem i ogólnie też się czułam fatalnie. 
Pod tym względem jest ciut lżej, ale sytuacja i tak jest słaba: wojna tuż za rogiem, dramat nie do wyobrażenia, jedna z najgorszych rzeczy, która się w ogóle może dziać; a z moim stanem umysłu, wolę się odcinać w ogóle o myślenia o tym, bo nie oszukujmy się, samo myślenie czy gadanie nie daje nic, a w moim przypadku tylko miażdży dodatkowym, zabierającym oddech ciężarem, więc po prostu się staram nie zwariować i przeżyć z dnia na dzień. Ale chwilami tak mocno się to wszystko ociera o jakąś niepojętą groteskę, niewiarygodny absurd, surrealizm, że ten świat i życie na nim są takie straszne, złe, słabe, no żałosne. I nie zrozumie tego nikt, komu jakoś "się wiedzie" i nie ma większych problemów materialnych czy egzystencjalnych. I jest to obraz smutny, beznadziejny, ale i zapętlony w koło dziejów, uparcie i okrutnie niezmienny. 
Szukam dalej pracy, ale nie ma oczywiście takiej, do której naprawdę bym "chciała" pójść. Pomijając, że w ogóle trudno jest cokolwiek chcieć, jak tyle się wyłącznie "musi". Ech, dobra, bo ten wpis to jest kolejne niekonstruktywne marudzenie, ale wychodzi widocznie, że siłą rzeczy recenzowanie tego życia zawsze ku temu zmierza. 
Nie napiszę na razie nic nowego. Może na koniec dla odmiany chociaż taki optymistyczny akcent, że wszystko się ułoży, oboje będziemy mieli znośne, stabile prace i wystarczający przychód z nich, związek będzie się nam zgodnie układał, będziemy oboje cały czas zdrowi, ja poradzę sobie ze wszystkimi zadaniami na studiach i zakończę je ładnie z dyplomem, a na świecie zaraza w postaci wirusa i wojny się uspokoi i będzie się można pocieszyć jeszcze najcudnowniej normalnym życiem, takim po prostu dobrym i bez zmartwień. Dopomóż, opatrzności. Powodzenia, amen.