piątek, 28 kwietnia 2017

Przez serduszko niezabielane

Zagrzałam sobie ręce tak spierzchniałe mi rozkosznie na nagrzanej filiżance z ciepluteńkim kapuczino. I dobre takie było. Bo z ekspresu.
A Kubuś sobie wziął herbatkę. Niesłodzoną też. Jaki on jest mądry i w ogóle ogarnięty. I słucha tego, co ja gadam, znaczy tych wszystkich bzdur, które wydaje mi się gadam kiedy za bardzo staram się mówić najzupełniej normalnie. Chociaż, chyba nawet mi wychodzi?
Ja nie sądziłabym, uprzedziła się byłam może nawet, że on ma takie ładne oczy. Jasne takie i źródlano iskrzące jak ten górski strumień, ale przy tym, no, nie tylko.
Było dzisiaj milej, niż obawiałabym się. Wróć, wyobrażała sobie po prostu. A zmokłam jak szczur i Kubusiowi też było zimno. A potem słuchał mnie z tak bliska, jak siedzieliśmy sobie a na dworze robiło już zmierzchło. No i ten deszcz.
Całą mokrą miał tę skórzaną kurtkę...
I ja też.
Ale było super!!
A to jeszcze było u cioci na wielkanoc, w tych nowych butach. Co potem na dworcu z Kubusiem się zobaczyłam! A tu z pokrzywami! Hhihi hih!
Mmmmm.