"poczucie samotności oznacza, że najbardziej potrzebujesz samej siebie" - rupi kaur
niedziela, 25 lutego 2018
piątek, 23 lutego 2018
Powiewa
Oprócz śniadania zdrowego i solidnego żarłam dzisiaj praktycznie samen szajs. Po zajęciach sobie wzięłam frytki z maka, a zaznaczyć muszę, że skubiąc je na takim mrozie odmroziłam sobie niemal prawą łapę zanim doszłam na podwale. Wlazłam na chwilę do londyńskiego poszperać sobie w ciuchach, przynajmniej ta ręka mnie trochę odtajała, a zaciągnęłam jeszcze rękaw ten mój czarny, gruby a wełniany na tę spierzchniętą skórę. No mróz wstrętny, słowo daję. Ale i tak jak ja kocham być w tym mieście, kocham je do szpiku kości, nawet spacerując tak zawiewana przez zefirki zimne jadowicie i poszczypujące mi nerwy. A słonko to dzisiaj dowalało tak, że! Kosiło po oczach nieźle, tym bardziej, że przeciwsłonecznych to raczej że nie miałam, no kurde zimą?
A po lumpach (nabyłam jedną taką bluzkę koronkową) przepłaciłam za liona, jogurcika danonka i pieguski, za pieguski zwłaszcza. Potem je sobie otworzyłam w tramwaju, i się nie oprószyłam nawet tymi sakramenckimi wiórami zanim mi się raczyły wysypać szczodrze na klawiaturę, bo wykonałam jakiś nieokreślony ruch siedząc sobie z nimi przed lapkiem, no i jebs, tragedia osobista w ciul. Ale w sumie nic się nie stało, bo strzepałam w końcu to wszystko, raz dwa zamachałam zmiotką i glanc. Tyle że mnie po tych ciastkach zamuliło, trzeba było normalny sobie obiad zjeść, a nie fastfuda bo się mnie tak zachciało. Bueeh, hormony pewnie albo inne gówno, i po cyckach to można znać, i po chcicy bezbłędnie tej palącej (ale dobra już dobra, paniekarolu stop).
Na chacie pyknęłam sobie tę pałeczkę indyjską, w końcu te dobre, co mi dopiero co sis przywiezła. Razem z paroma kulkami zwiniętych rajstopek, pigułami i butelką mętnego soczyska z marchewków. A ogólnie, to się tak zaczepiście czuję po tych jej odwiedzinkach, jak żeśmy się po galerii poszwędały i trocheśmy posiedziały tu u mnie. No fajnie było bardzo. Za to Marcin to mnie nie odwiedził, i dobrze ja się dopominać nie będę, serio, chuj z tym i amen. Czy mie brakuje czegoś wogle?, nie.
A po lumpach (nabyłam jedną taką bluzkę koronkową) przepłaciłam za liona, jogurcika danonka i pieguski, za pieguski zwłaszcza. Potem je sobie otworzyłam w tramwaju, i się nie oprószyłam nawet tymi sakramenckimi wiórami zanim mi się raczyły wysypać szczodrze na klawiaturę, bo wykonałam jakiś nieokreślony ruch siedząc sobie z nimi przed lapkiem, no i jebs, tragedia osobista w ciul. Ale w sumie nic się nie stało, bo strzepałam w końcu to wszystko, raz dwa zamachałam zmiotką i glanc. Tyle że mnie po tych ciastkach zamuliło, trzeba było normalny sobie obiad zjeść, a nie fastfuda bo się mnie tak zachciało. Bueeh, hormony pewnie albo inne gówno, i po cyckach to można znać, i po chcicy bezbłędnie tej palącej (ale dobra już dobra, paniekarolu stop).
Na chacie pyknęłam sobie tę pałeczkę indyjską, w końcu te dobre, co mi dopiero co sis przywiezła. Razem z paroma kulkami zwiniętych rajstopek, pigułami i butelką mętnego soczyska z marchewków. A ogólnie, to się tak zaczepiście czuję po tych jej odwiedzinkach, jak żeśmy się po galerii poszwędały i trocheśmy posiedziały tu u mnie. No fajnie było bardzo. Za to Marcin to mnie nie odwiedził, i dobrze ja się dopominać nie będę, serio, chuj z tym i amen. Czy mie brakuje czegoś wogle?, nie.
środa, 21 lutego 2018
niedziela, 18 lutego 2018
sobota, 17 lutego 2018
piątek, 16 lutego 2018
Chyba zjebałam straszliwie.. ale co się będę mazać . .
Duża dawka Alecii i może mi przejdzie. Może to podobna sytuacja do tej, jaką Lorna miała z Vinnim. Też już był prawie koniec świata dla niej, a jednak skończyło się dobrze. O, jakbym ja też tak chciała, jak bardzo też bym tego chciała aż boję się śmiertelnie że właśnie ja popełniłam jakiś błąd fatalny i teraz będę tylko cierpieć i w ogóle należy mi się. Ale miało nie być emopierdolenia! Więc ja wcale tego nie mówię!! Dobrze będzie. Ogarnij się, pizdo. Nie jesteś aż tak głupia.
czwartek, 15 lutego 2018
wtorek, 13 lutego 2018
Nietalność
Ale jestem szczęśliwa. Marcin był u mnie. Jakże ja go kocham niewyobrażalnie.
Żebyśmy tak pokochali się więcej, a on taki śnięty biedanctwo moje. No, w sumie to ja go też tak wymęczyłam hueheh <3 <3
Mój najdroższy mój <3 Kochanie moje <33 Czy ja jestem jeszcze poczytalna? ^^
Żebyśmy tak pokochali się więcej, a on taki śnięty biedanctwo moje. No, w sumie to ja go też tak wymęczyłam hueheh <3 <3
Mój najdroższy mój <3 Kochanie moje <33 Czy ja jestem jeszcze poczytalna? ^^
poniedziałek, 12 lutego 2018
Attica!
Skończyłam właśnie oglądać calutki piąty sezon OITNB i I can barely handle its epicness. Dokładnie, epickość, epickość, epickość, coś tak doskonale zajebistego, że, no, właśnie. Aż też brak mi słów. Przeryczałam po finale prawie tak jak na Zagubionych, ale i tak temu też z przepełnionym szacunkiem sercem dałam 10. No bomba. Diament.
Secundo, ach tak pomijam wiele rzeczy ze swojego życia nie pisząc tu ile w zasadzie mogłabym (biorąc pod uwagę, że wpisy początkowe były nakręcone grubo wokół totalnego jakiegoś gówna, które zdecydowanie dałoby się streścić, a i gumką to trąci fest tak, gumką bez skojarzeń hah no teraz to jakbym mówiła do swojego mi amore <3), ale a, no właśnie, dzieje się właśnie to życie własne ergo tu, pod tym szczelnym ekranikiem dzieje się mniej.
Po hiszpańsku "kocham go" to yo la quiero. Tak powiedziała Gloria o swoim synu, ale ja bym tak mogła o Marcinie moim. Yo la quiero, for real.
Niebo jest zawsze niebieskie. Nawet jak wydaje się szare, to tylko bo chmury je zasłaniają, a naprawdę i tak zawsze jest niebieskie. Tak Suzanne powiedziała po tym, jak się wybudziła z tego zastrzyku po lithium.
Zirconia to piękne imię. Nie żeby ta akurat chica latina była jakąś moją ulubioną z serialu, to imię, tho. Ale jak półnagi Luscheck wynosił ją na rękach, bo skręciła kostkę, jakie to było słodkie.
Secundo, ach tak pomijam wiele rzeczy ze swojego życia nie pisząc tu ile w zasadzie mogłabym (biorąc pod uwagę, że wpisy początkowe były nakręcone grubo wokół totalnego jakiegoś gówna, które zdecydowanie dałoby się streścić, a i gumką to trąci fest tak, gumką bez skojarzeń hah no teraz to jakbym mówiła do swojego mi amore <3), ale a, no właśnie, dzieje się właśnie to życie własne ergo tu, pod tym szczelnym ekranikiem dzieje się mniej.
Po hiszpańsku "kocham go" to yo la quiero. Tak powiedziała Gloria o swoim synu, ale ja bym tak mogła o Marcinie moim. Yo la quiero, for real.
Niebo jest zawsze niebieskie. Nawet jak wydaje się szare, to tylko bo chmury je zasłaniają, a naprawdę i tak zawsze jest niebieskie. Tak Suzanne powiedziała po tym, jak się wybudziła z tego zastrzyku po lithium.
Zirconia to piękne imię. Nie żeby ta akurat chica latina była jakąś moją ulubioną z serialu, to imię, tho. Ale jak półnagi Luscheck wynosił ją na rękach, bo skręciła kostkę, jakie to było słodkie.
piątek, 9 lutego 2018
środa, 7 lutego 2018
A na imię mu było January
Nie, to żaden symbolizm, nie, nie jestem w ciąży i nie będę miała syna (jeszcze).
Subskrybuj:
Posty (Atom)