Ja pierdole jacy niektórzy ludzie są w chuuuuj NIEPRZYJEMNI. Już się nie mogę doczekać, żeby spierdalać z tego jebanego lotniska, a najlepiej w ogóle z tej jebanej Warszawy.
Ok, że miłe i dobre rzeczy mnie tu spotkały, a przede wszystkim to, że spotkałam Dominika. Ale chętnie bym kurwa już opuściła to miasto na dobre, bo jest zjebane i mam go już chronicznie dość.
Owszem, fajnie jak jest ładna pogoda, mogę z moim ukochanym pojeździć na rowerach albo posiedzieć u nas w domku i np. pooglądać z nim coś razem. To są w sumie moje ulubione czynności. Lubię też choćby pójść z nim do galerii jakiejś, na jedzenie czy zakupy, albo do znajomych gdzieś posiedzieć. Tylko z tym to już różnie bywa, potrafi być fajnie, ale częściej jednak w galerii to jest chaos i tłumy niegramotnych ludzi, przez co wszędzie jest ścisk, kolejki i przejść nie można normalnie, bo debile chodzić nie umieją, zwłaszcza jakieś stare baby, gimby, gówniaki i madki z bombelkami. A u znajomych z kolei też do czasu jest spoko, ale jak to się przeciąga do późnej nocy, jest tylko chlanie na przymus typu BO ZE MNĄ SIĘ NAPIJESZ?, siedzenie takie na siłę już i jeszcze uczepiają się ciebie, że masz zostać, że nieee nie idźcie jeszcze, choćby kurwa było w pół do czwartej rano i od trzech godzin myślałabym już tylko o tym, żeby ja pierdole wrócić już do domu i się kurwa położyć. Eeech. Dobra, już wulgaryzuję, bo teraz jestem zła, bo mnie bez sensu wkurwił jakiś podrzędny typ, głupi dziad, jakich od najebania na tym świecie. Poza tym jest poniedziałek i w chuj jestem niewyspana, zmęczona, głodna i obolała i psychicznie trochę zmaltretowana chyba, w zasadzie w większości przez fakt siedzenia w tej zajebanej pracy i perspektywę dalszego zapierdalania do niej, co jest jeszcze gorsze niż samo już w niej siedzenie (dlatego sobie już wyobrażam, jak w końcu stąd cudownie odejdę w pizdu i już nie będę musiała wracać).
A dobra, to tak urwę w połowie, bo ile można do znudzenia bóldupić na to samo. W dodatku kurwa nie trafiam w literki w ogóle i co drugie słowo muszę cofać się, poprawiać literówki, więc już chuj z tym pisaniem. Innym razem. I może z czymś pozytywniejszym w końcu do opisania, niż narzekanie na tę zjebaną pracę i takąż Warszawę.
"poczucie samotności oznacza, że najbardziej potrzebujesz samej siebie" - rupi kaur