środa, 19 czerwca 2019

Śmieci lotniskowe

Zrobiłam jakiś czas temu szkic tego pierdolnika. Tak to wygląda. Wstawiam go tu, bo ten świstek z gównoszkicem wyrzucam do śmietnika.
Mam też zdjęcie ze wczoraj, gdy się ludzie akurat losowo ustawili w najlepszy rodzaj kolejki tutaj - ładny zawijas, i przejście było dla przechodniów, i tym bardziej mnie nie blokowali, bo czasem to stado baranów, ze spasionymi, trajkoczącymi grażynami i januszami taszczącymi powypychane walizy na czele, ustawi się bezmyślnie tak, że ni chuja nikt się nie przeciśnie, a co dopiero zmieści się, by owinąć tu bagaż na maszynie. Ale długie, nakręcone zdanie.
Wymyśliłam też sobie, że w moich powieściach (albo, nie zapędzając się na razie, powieści) będzie taka postać, która ciągle pisze i pisze, ledwo utrzymuje kontakt z rzeczywistością poprzez to, że cały czas tworzy w głowie historie, przemyślenia i je spisuje. Rzadko się w prawdziwym, burym życiu zdarza takie indywiduum na maksa sfiksowane na czymś, chyba, że jakiś pojebany zboczeniec namiętnie napastujący obce dziewczyny, ale to w żadnym razie nie jest podziwu godne, tylko zupełnie kurwa przeciwnie. Dlatego między karty powieści lepiej wpisać jakąś podkolorowaną postać, której aktywność faktycznie można by podziwiać. Nawet jeśli nie popierać ani chcieć naśladować, ale w każdym razie być pod wrażeniem jej.
Tak jak np. kompletnie nieprozaiczny przykład rodziców, którzy wciąż ślepo i do przesady się kochają, spychając na dalszy plan kilkunastkę swoich dzieci (dokładnie już to sobie obmyśliłam i mam opisane w głowie). Nic, tylko siąść w końcu i spisać to do kupy, i upchnąć w formę jakiejś składnej opowieści.
Albo chociaż narobić surowych szkiców literackich i urywków, lepsze to niż niepisanie wcale niczego i chujem okładanie tych pomysłów, które od jakiegoś czasu przecież zagnieździły mi się już w wyobraźni.
Może pchnie mnie do tego w końcu przerastająca już chujowizna życia, na czele z zatruwaniem sobie stanu umysłu na tym żałosnym lotnisku. W dodatku Dominikowi mojemu wcale nie jest lżej. Ile to ma tak dłużej pociągnąć, że będziemy marnować się w chujowych, śmiesznych gównopracach, zamiast ozłocić sobie jakoś to życie wreszcie?
Może wyjedziemy niebawem do jakiejś Holandii, byle po polaczkowemu dorobić sobie w końcu na jakieś godniejsze warunki bytowania w tym pierdolniętym kraju i takiejż jego stolicy, która nas póki co przechowuje.
chuj i nie mogę wkleić tu zdjęcia bo na telefonie, więc chuj