sobota, 4 kwietnia 2020

Słabe kąsacze

Boże dopomusz. Sytuacja z początkiem kwietnia przedstawia się mianowicie: rozjebały mi się całkowicie okulary. Pomijając straszliwie zarysowaną prawą szybkę, przez którą już gówno widać, to odpadła mi całkiem lewa nóżka i najpierw próbowałam ją przymocować nicią i taśmą klejącą, potem Dominik mi to skleił kropelką, następnie znów się rozjebało i teraz mam to obwiązane taśmą. Leży mi to na nosie krzywo, non stop poprawiam i jebla można dostać.
Nasze miejsca pracy dalej zamknięte w pizdu, a ta śmieszna "tarcza antykryzysowa" okazuje się jakimś żałosnym 200 czy 300 zł, bo tylko tyle (jeśli w ogóle) mogę dostać w zapomodze od Zusu, skoro tyle dostanę w wypłacie za marzec. SUPER POMOC kurwo, jako że i tak nie mogłam przecież więcej wypracować w marcu, zresztą mało kto mógł i mało kto teraz dalej gdzieś pracuje, więc w dupę może sobie zus wsadzić tę całą pomoc, jak żadne 2 tysiące, a takiego chuja dają, świńskie pastuchy małego Egiptu.
Władze zakazały w ogóle oddalania się od domu na jakąś tam odległość, bo mogą nawet dojebać mandat. Dominik, we własnych słowach, już dostaje jobla od tego gnicia w domu. Najwyżej to można wyjść na śmietnik i koło trzepaka, niczym na więzienny spacerniak. Do sklepu wystaje łańcuszek gawiedzi w maskach, rękawiczkach i obowiązkowo 2 metry od siebie, przez co zwykłe zajście do sklepu to też teraz nie lada cyrk. Wewnątrz też jakieś barykady ruskie, obłożenie połaciami plastiku, gęste ofoliowanie i fosy ze smokami, a na dzień dobry jeszcze psikają ci w oczy śmierdzącą DEZYNFEKCJĄ.
W domu rozjebała się jeszcze deska do kibla, zresztą to już dawno i ciągle jest nienaprawiona, tak jak i ten klosz od muszli, gdzie pęknięcia zamalowałam kurwa lakierem do paznokci w fikuśne wzory, dla niepoznaki. Niby ciągle działa, ale dla następnych lokatorów to wiadomo, że tego nie zostawimy, bo przypał. Trzeba będzie więc wymienić tę deskę, tę pokrywę, kurwa kran w kuchni naprawić, bo bateria chyba się zjebała, w każdym razie jak się nie dociśnie dobrze, to kapie i jak tylko moich uszu dojdzie to KAP-KAP-KAP, to wkurw murowany.
Co tu jeszcze? A, na zalew maili z uczelni i uwieszanie się teraz tej instytucji na przyjebanym  studencie już chyba narzekałam, więc tyle w tym temacie. Hmm, kluczyk do skrzynki też przepadł na amen, więc trzeba będzie w końcu tego ślusarza wezwać i wybulić na naprawę, bo póki co wszelką pocztę, a i tak są to głównie gównoulotki z reklamami, to wyjmuję wykałaczką do szaszłyka. Przy okazji gramolenia tam paluchów obcierając sobie knykcie i gniotąc kosteczki w dłoni, żesz kurła.
Już dosyć tego biadolenia, idę na kanapę.