Za dobę i parę godzin będę już jechać pyciągiem (hehe) do Wawy. Mam nowego Wiedźmina do czytania, mały ekranik do zamulania no i spanko. Załatwianko też na razie idzie w miarę. Jeszcze się raz kopsnę do Wrocka za ważnymi rzeczami, a tak to tylko powpraszać się na te przedmioty i usosa, zwłaszcza zaś na seminarkę. Będzie dobrze, bo wiem. Takie nastawienie działa cuda (Czas Unieść Dupę), droga pani.
https://youtu.be/G_K9xsSdgMs KURDE NIE UMIĘ NA TELEFONIE WSTAWIC JUTUBA
W pracy zastąpiła mnie Vancouver. Choć może nie stricte zastąpiła w funkcji, ale miejscem w tej ósemce pracowników. Mam nadzieję, że im Gargamela wymienią i dalej nie będzie takiej chały.
Jakbym pojechała na następny rok, to dobrze z moją Saragossą, idąc tymi civinimikami.
Nabrałam wątpliwości odnośnie tego warszawiakowania, no bo drogo, odległości, no i drogo, plany skomplikowane zgrać z programami studiów jeszcze skomplikowańszymi no i wszystko drogo.
Wychodzę niemniej z założenia, że przy odpowiednich staraniach wszystko idzie ogarnąć. Chociaż się nieźle trzeba zakręcić wokół tematu, może prościej byłoby zrezygnować z tego w pizdu i na łatwiznę wrócić sobie po prostu potulnie w ten semestr do Wrocławia.
Ale nic z tych rzeczy. niedoczekanie. Miałam spróbować zakosztować, to tak będzie, karwasztwarz. A, najwyżej co. DZIDA W DŁOŃ i na pohybel/
Dziwnie się czuję zainfekowana tą miłością do Seula, no ja jebe. Dołóż jeszcze jakieś poruszające konkretnie piosenki, i mów sobie że nie, nic na serio, wyjebane. A potem taka intoksykacja i nie śpi człowiek w pełni, sny jak karuzela albo stop lecz jeszcze osobliwsze, o ze spuszczonej z cugli wyobraźni nie wspominając.
Ale lepiej się mimo wszystko czuję tu w Polsce. Sprawy przejebane takie pozostają, a lepiej i tak. I kogo tu pojebawszy>
Najlepiej to jeszcze jak zabierze całkiem moje myśli od niego jaki inny, co go poznam teraz we Warszawie. Nie wiem, czy to lepiej i o ile, ale aby to zdrowsze już było, to lepiej takoj.
Że mi łatwo zawrócić w głowie? Niedoczekanie! Nic z tych rzeczy! Nie żebym sie aż tak zaklinała, ale nie!! Mimo to, sama przecież myślałam dokładnie o tym. Boże dopomóż, za mało się widocznie dostało po pizdeczce skoro już takie rzeczy w głowie. Za mało wszystkiego.
A kurwa banda zgrzytów i złamanych brzytew na serce tylko się czają, trucizny jeszcze więcej i przekleństwa rażącego urzekająco z tych nieszczęśnie błękitnych oczu, szkoda że chujarstwa i podłości w nich odzwierciedlonego się obejrzeć tak nie da, a przynajmniej ja nie umiem. A jak nawet umiem, to omamiona i tak ignoruję to. A potem zła to mogę być tylko na siebie, chuj byle to raz tak było. I może za dobrze sobie nawet z tym poradziłam, skoro a zaś przepadł w tę bezdenną beznadzieję.
No ja pierdole, bo przecież to jest beznadziejne jak na dłoni. Męskiej dłoni, takiej pięknej którą AŻ się prosi-- ale tak ostatecznie to będę chłodnoroz sądna, przecież umiem.
A jednak się zakochałam w Seulu. Ale co z tego, prawda? Przejdzie mi. Sama wiem, że niewiele jest to warte. Tym razem chociaż od początku nie daję się sobie sama ogłupić i wiem, że chuj z grzybem i nic na poważnie. Jedna bestia mniej. A w ogóle to jutro po robocie jadę z powrotem, trochę szkoda. Ale chociaż te wakacje były super.
Indywidualistka, jakie to ciekawe słowo.
In - zaprzeczenie, dywi - dzielić, dual - podwójnie, izm - ideologia, ka - przyrostek formy żeńskiej. Ma sens. Ale ciekawe.
Nie zajarałam. Jestem trzeźwa jak świnia. Tylko sobie jadłam odgrzewaną pomidorówkę na ryżu, zjadliwa rzecz. Brakuje mi Marcina, nie, żartuję, wcale nie. Dobrze mi ze sobą w chuj.
Zmieniło mi się, bo kiedyś po żarciu na sen gotowe miałam koszmary i budziło mnie na rzyganie, choć nigdy nie rzygałam, ale ciurliło mnie wtedy po nocy a to wystarczy. A teraz sobie pojem słodyczy i ogólnego świństwa przed spaniem i potem śnią mi się od tego dobre rzeczy. Dużo dobre.
Rapsów generalnie też nie słuchałam. Zdarzało mi się docenić jakiś tekst i wkład u poniektórych artystów, ale raczej epizodycznie i na dłużej mnie za bardzo nie trzymało w takim upodobaniu. Chyba teraz dopiero skłonił mi się trochę gust w tę stronę, że nie męczy mnie nawet słuchanie tego dłużej, a niespodziewanie dość dla mnie samej wkręca i to momentami konkret, powiedziałabym.
Człowiek się nie spodziewa różnych rzeczy a tu bach, no i fajnie nie?
Tytuł z dupy, żadnych podtekstów, w każdym razie zamierzonych.
Jakbym miała określić, co mnie najbardziej określa, to raczej, że biblioteka na laście. Nie żaden fejsbuk czy filmweb ani to pierdolamento tutaj. No, może jeszcze ten tumbol odkąd go ciągnę i jakoś to styka, choć to i tak tylko skrawek. Najwięcej mnie jest na laście, i to tak dużo-dużo. Co z tego, że ooo uu last takie pozerstwo i hipsterstwo, wyjebane. Wcale tak nie jest. Dobrze że mi zapisuje większość tego, co słucham. Zostaje po tym bardzo wymowny obraz. Kojarzy mi się to z taką bardzo czułą igiełką lecącą tak finezyjnym rejestrem po z wolna nawijającej się na rolkę taśmie. A potem z takiej taśmy zawija się cała kupka, którą zaś można zawijasem rozpuścić i piękna rzecz z tego wychodzi, wyczerpujący zapis na całej jego rozciągłości. Coś pięknego.
Miałam w sumie pisać o tym, jak było dzisiaj w pracy, nowa babka - czwarta już Aga tutaj, i że Seula z mamą dalej nie ma bo urlop w Polsce, za to Zurych jaki sympatyczny dla mnie, o Mińsku już nie mówiąc, ten ekstras upchnięty na miejsce Pretorii to żarty jakieś i dziewczynom już gra na nerwach, ale tak ogółem to jest całkiem spoko. O, no i napisałam heheheh. a to starczy.
Raz koszmary jakieś a raz - takie przyjemne jak teraz. Hej jest pierwszy września - a mi się śniło że mówiłam komuś że tak nie czuję różnicy że to jest przejście z 31 grudnia na nowy rok. A przecież to co innego. jeszcze nie. Mimo to bardzo miły jakiś był ten sen.
I że z widokiem otwartego morza jest mi dobrze, ale jeśli jest ono spokojne. A jak taka piętrząca się fala (Interstellar się kłania, yyyy), to dopiero się obsrawam. I tę falę we śnie widziałam, ale ona tylko z gracją podbiła nam statek na którym byliśmy, że on tak fajnie się rozkołysał na tych falach. No miły był ten sen, tak dobrze na serduszku, mówię. I jeszcze osoby mi się śniły. Wiadome.
Jeszcze tydzień tutaj. A mega im się podobało. Miałam szczęście i dobrze, że tu popracowałam - bardzo dobrze. Doskonale płynie czas