In - zaprzeczenie, dywi - dzielić, dual - podwójnie, izm - ideologia, ka - przyrostek formy żeńskiej. Ma sens. Ale ciekawe.
Nie zajarałam. Jestem trzeźwa jak świnia. Tylko sobie jadłam odgrzewaną pomidorówkę na ryżu, zjadliwa rzecz. Brakuje mi Marcina, nie, żartuję, wcale nie. Dobrze mi ze sobą w chuj.
Zmieniło mi się, bo kiedyś po żarciu na sen gotowe miałam koszmary i budziło mnie na rzyganie, choć nigdy nie rzygałam, ale ciurliło mnie wtedy po nocy a to wystarczy. A teraz sobie pojem słodyczy i ogólnego świństwa przed spaniem i potem śnią mi się od tego dobre rzeczy. Dużo dobre.
Rapsów generalnie też nie słuchałam. Zdarzało mi się docenić jakiś tekst i wkład u poniektórych artystów, ale raczej epizodycznie i na dłużej mnie za bardzo nie trzymało w takim upodobaniu. Chyba teraz dopiero skłonił mi się trochę gust w tę stronę, że nie męczy mnie nawet słuchanie tego dłużej, a niespodziewanie dość dla mnie samej wkręca i to momentami konkret, powiedziałabym.
Człowiek się nie spodziewa różnych rzeczy a tu bach, no i fajnie nie?
Tytuł z dupy, żadnych podtekstów, w każdym razie zamierzonych.