poniedziałek, 3 września 2018

Zaczepiona przez Mińsk (/aa)

Jakbym miała określić, co mnie najbardziej określa, to raczej, że biblioteka na laście. Nie żaden fejsbuk czy filmweb ani to pierdolamento tutaj. No, może jeszcze ten tumbol odkąd go ciągnę i jakoś to styka, choć to i tak tylko skrawek. Najwięcej mnie jest na laście, i to tak dużo-dużo. Co z tego, że ooo uu last takie pozerstwo i hipsterstwo, wyjebane. Wcale tak nie jest. Dobrze że mi zapisuje większość tego, co słucham. Zostaje po tym bardzo wymowny obraz. Kojarzy mi się to z taką bardzo czułą igiełką lecącą tak finezyjnym rejestrem po z wolna nawijającej się na rolkę taśmie. A potem z takiej taśmy zawija się cała kupka, którą zaś można zawijasem rozpuścić i piękna rzecz z tego wychodzi, wyczerpujący zapis na całej jego rozciągłości. Coś pięknego.
Miałam w sumie pisać o tym, jak było dzisiaj w pracy, nowa babka - czwarta już Aga tutaj, i że Seula z mamą dalej nie ma bo urlop w Polsce, za to Zurych jaki sympatyczny dla mnie, o Mińsku już nie mówiąc, ten ekstras upchnięty na miejsce Pretorii to żarty jakieś i dziewczynom już gra na nerwach, ale tak ogółem to jest całkiem spoko. O, no i napisałam heheheh. a to starczy.