środa, 24 maja 2017

Jak bardzo jestem głupia

Dobrze, że mieszczę się tutaj w formie. Z reguły, no... Inaczej mogłabym być nieszczęśliwa. Bo chaos.
I tak już czasami czuję go. Nieco za blisko. Mimo, że względnie cudownie czuję się tutaj, w tym moim mieście. Na studiach. I w ogóle. I dziewczyny są takie fajne, chłopcy może też.
Jeszcze miesiąc z groszami, i wyprowadzam się. Dobrze, bo szczerze mówiąc, gdzieś tam wewnątrz szanowna starsza doprowadza mnie już do szału. Nie to, żebym okazywała to jakkolwiek. Staram się rozumieć wiele i tolerować, ale najzwyczajniejszymi z nerwów są i moje. Bo nie będę ich usprawiedliwać, coby nadwyrężone już były niejako. Azali kogo to interere?
Za bardzo ta kobiecina przypomina mi już osobę ojca mojego. Niestety. Miej sobie lat ile chcesz, bądź facetem albo babą - typ człowieka to typ człowieka. Generalizuję, ale jeśli ktoś trujący jest podobnie i mimo najszczerszej optymistycznej defensywy i tak czuje się podtruwana chronicznie, to coś w tym jest.
Myślę sobie, ile zaoszczędziłam sianka, kilometrów i fatygi (co przyświecało mi skądinąd od samego początku, i wciąż). Niech więc tyle będą moje nerwy warte; a doświadczenie w bonusie. Jakieś tam?
Secundo, może ja nie potrafię po prostu otworzyć się na czyjąś bliskość tak bardzo bliską, jak ja to sobie tylko wyobrażam? Troszkę mnie to przeraża, ale chociaż mam jakieś wytłumaczenie tej swojej zwyrodniałości... społecznej, czy jakiej? Nie. Emocjonalnej, może bardziej. Uczuciowej, o to. Chyba.
Kwestię beznadziejności mordy swojej porzuciłam już była pozostawioną jako bądź. Skoro nie zmienię wiele w niej i tak. Na co mi te tapety i trefnisiostwo, jeśli nie dla dewizualizowania sobie siebie samej. Ważne, że działa. Trochę, bo trochę, ale chociaż tyle takiej maskarady jest dobre.
Wiem, ile można by nadrobić swoją osobowością i zachowaniem. Tym bardziej szkoda mi, jak bardzo się tylko pogrążam, jak mi się najczęściej wydaje. Czy nawet nie wydaje, a czuję po prostu nazbyt gorzko i och, serio, że ile rujnuję. Dokładając tylko żenui swojej i tak już naciąganie tolerowalnej aparycji.
CZY UTYSKUJĘ JUŻ? No, to lżej:
Och, kurwa jak ja bym chciała jakiegoś faceta; cholernie. Nie, że jakiegoś - byle jakiego! Takich to ci na pęczki, nie trudno owego trafić, aleć to desperacja najniższych już lotów, tfu. Do kurwy nędzy. Ooch, jak mi się marzy, tak marzy do skrętu kiszek, taki wysoki, jasnooki (koloru dowolnego, byle nie brązowe! Najlepiej jak w Temptation New Order, ten fragment, co Diane nuci w Trainspotting). Że jestem głupia i pusta pizda, tak?! Nimfomanka i tylko geja mi takiego z bajki, tak? Nic z tych rzeczy, ja po prostu... Ja nie jestem wybredna, ja tylko... Bo przecież można mieć swoje zamarzenia, prawda? Dopuszczać można wariacje jakieś, ale w obrębie pragnień tych swoich, przecież! Nie, że mi los obmierzły podsuwa ciągle nie to, ciągle za mało, ciągle nie to!! Bo po co z pożądliwości już płonąć, odchodzić od zmysłów, gnić jakoby wewnętrznie, skoro samemu, nosz kurde nie ma się takiej mocy, nie ma, by sobie, nie wiem, pchnąć właśnie tuż, tuż pod siebie takiego jednego-tego-jedynego, żeby-- bo nie wiem już urwał mi się wątek, dość że kurwa jestem nieszczęśliwa mimo że do szczęścia właśnie milion powodów się znajdzie. Ale one mętnieją i prażą się mrząco na wiór w obliczu absencji tego wspaniałego-zesłanego z nieba mi pana, Pana mojego i dla mnie, z którym bym mogła... wszystko. Bo nie będę tu zbereźna. A ja wszystko - dla niego.
Yhm, nie, że ja bym nie potrafiła tak z nikim. Potrafiłabym. Przecież czuję to. Nieomylnie. Tylko nie umiem jeszcze do tej pory, proste, przeczuciami takowymi kierując się, właśnie...
Żeby nie kończyć fermentująco, to kojącą niepomiernie pioseneczkę. Prosto ze skrzaczałych haszczy, dobra nie wiem czemu, serduszka mojego. Ale tak. I zaraz pójdę oglądać kiepskich, nawet jeśli kolejny mdławy odcinek. Spróbuję się odmóżdżyć chociaż trochę, bardzo wydaje mi się bym chciała. Zjem jeszcze jeden serek wiejski. Bo tak. I pocieszę się, że się przecież nauczę, że zdam, że ogarnie się wszystko na jutro i że na wszystko i w ogóle na egzaminy to pójdzie mi o, tak, na farcie wielkim i śpiewająco. Ptasi rozumek pozwala wierzyć w to bardziej.
Hm, co zrobiłam nie tak? I tak wyszło bóldupienie. Masz ci los! Hehe, whatevs.