piątek, 4 maja 2018

Zawsze, zawsze będę Cię kochał

A tego okresu ciągle nie mam, chociaż już cycków ledwo dotknąć mogę. Znaczy, że soon. Ale fajnie, że poszłam sobie na tę majówkę, te koncerty, tyle ludzi i dobre jedzenie, no pysznie. A śniło mi się, trochę tak jak w tej French Lieutenant's Woman, gdzie on "undressed her, penetrated and ejaculated on impact" (ależ mi się to spodobało, ok, bez komentarza), że on doszedł we mnie, takie to było ciepłe, i niemal poczułam ten smak jak naprawdę, a naprawdę przecież nic takiego miejsca nie miało. Smak, owszem, i to ciepło, ale przecież nie we mnie właśnie. Ale to jeszcze będzie albo nie.
Może ja już kontempluję głośno takie rzeczy bezwstydne w presji tego czasu upływającego mnie jałowo, a i też z oglądania tego do cna amerykańskiego "love" i w ogóle, psucia się takiego. Szczęście, że mam jednak jakieś granice. On pewnie uznał, że jestem jakąś niewortą nimfomanką i że pierwszy lepszy i te sprawy, a przecież o ho ho że nie. Pierwszy i jedyny do tej pory, ale ja przepraszam bardzo, gotowa byłabym już zostać z nim do końca życia i na poważnie równać się z tą wszakże porywczą i romantycznie w ogóle spontaniczną decyzją? No, a to on okazał się nie sprostać właśnie temu, swoje te gównodecyzje obrócić w kurz brudny i nic.
I dobrze, nawet jeśli zmarnowałam swoje nastoletnie lata, to po dwudziestce mogą teraz być wcale-wcale i będą. Jak Anka z Karolą gadały, one obie przed trzydziestką, a też by chciały po prostu porządnego faceta na stałe, a nie się ledwo bzykać z byle kim i to takie płytkie i niedosyt jednak pozostaje i trawi jak jaka kwasota. A co tu zrobić, jak nie można tak pstryk - na zawołanie i w ogóle nieraz oszaleć już można ze chcicy i z niecierpliwości? A ja się i tak nie puszczę z pierwszym lepszym. Nie uwzględniam nijak takiej opcji. Trudno, najwyżej się będzie czekać długo-długo ,ja akurat potrafię znosić bardzo dobrze wszelkie trudne rzeczy. On akurat wcale nie potrafił. A ja mogę i będę, i daj mnie Boże spotkam jakiego wartościowszego mężczyznę, a nie, przebóg, kolejnego chłopca na którym się zawiodłam. Na sobie samej się bynajmniej nigdy nie zawiodę, na to nie pozwolę.
Oo - hu, hu ale się już zrobiło ździebko dramatycznie, no to dodam dla rozluźnienia że nie spałam dzisiaj całą noc bo mi się nie chciało, potem wstałam o szesnastej i poszłam do sklepu po słodyczne. A jak wróciłam, to umyłam w końcu głowę, bo już tak z tym zwlekałam z lenistwa jakiego czy nie wiem co, pogawędziłam chwilę z Kasią w kuchni, a potem do przymdlenia ożarłam się tych dżanków i pooglądałam netfliksa, a jutro przyginam na rano do roboty a potem przyjeżdża siostrzyczka i sobie połazimy razem po mieście i będzie fajnie.