"poczucie samotności oznacza, że najbardziej potrzebujesz samej siebie" - rupi kaur
czwartek, 26 lipca 2018
Seul synem Delhi
Skąd mi się to wzięło, a no z tego la casa de papel, tak mnie natchło że i w myślach jak mi się nudziło w robocie (nie że robić nie było co, bo wprost przeciwnie, ale gdzieś się ta myśl zaczepia wedle tego popierdzielania jak dobrze natrojona maszyna), to powynajdywałam ot, z dupy tak losowe miasta i dla mojego nynie składu. Seul, w którym wcale się nie zakochałam (panuję nad tym tak? nad sobą), no bądźmy poważni, se llama el mismo como mi ex novio (dobrze by to szło? tak sobie układałam już z tego hiszpańska sama w głowie, haha). I jak to ładnie brzmi: 'seul synem 'deli. Ładnie. Delhi i Buenos Aires mają temperament, obie babki krewkie a srogo przeklętne. Zurych jeszcze na urlopie, a w ogóle to na niego jajo wołają, no śmie-heh. Kair z urlopu za to wróciła niedawno, Mińsk się w połowie dzisiaj zwolnił bo mu gęba spuchła od ropy, bo to ciepło-zimno a weź tu człowieku siedź na chłodni a potem wyłaź w pełen skwar na pauzę, a Pretoria jest z Tesalonik (tu miasto akurat dosłownie). A ja sobie bym mogła być Szanghaj. Shanghai. Zupełnie. A sobie zjem znowu tego dobrego rożka, i kupię może znowu kwaśne żelki (a traf tu najpierw takie), i jeszcze czipsy jakieś, a co mi tam, jeszcze dwa dni popierdzielania do łikendu, a się w ogóle .raz .żyje.