Czy to jest w porządku może, taki przelotny związek dopóki się nie trafi ktoś kogo dopiero się powinno mieć na stałe, tylko pewien pomniejszy zamiennik tego uczucia, bez wywierania na siebie niepotrzebnie zbyt dużej presji?
Jeśli tak właśnie, to może też powinno mi wystarczyć coś takiego, że po prostu te luźne randki, a bądź i przespanie się ze sobą, które jednak nie będzie oznaczało zostania ze sobą na stałe, jakichś więzów ani nic?
Może tak jest nawet lepiej, tylko ja nie zdaję sobie tego sprawy i podchodzę do tematu zbyt schematycznie i szablonowo? Jasne zapewne byłoby to wszystko dla mnie, gdybym nie była taka w sto pizd głupia.
Śmieszne, serio heh.
Dla własnego dobra w każdym razie nie podejdę tym razem z żadnymi wygorówanymi oczekiwaniami jakiegoś ścisłego związku, który nie miałby być niczym najdokładniej potrzebowanym przeze mnie. Grunt to wykładać sobie takie sprawy jasno.
Wyobrazić sobie może, czy lepiej byłoby znowu wymuszać jakąś z dupy pseudomiłość tylko dlatego, że chcę takowej, a nie że ona rzeczywiście i samoistnie się dzieje, czy raczej poprzestać na zaledwie przyjemnej niejako, acz niepoważnej i niedalekosiężnej relacji z kimś, kogo po prostu życie postawiło na drodze i masz-decyduj-jak-chcesz?
Zakładam, że po prostu nie ma to jakiegoś większego znaczenia, skoro tak.
Zbyt gorące i przesadnie romantyczne czy głębokie uczucia nie są tu niczym, czego bym potrzebowała. Wprost przeciwnie. Lepiej jest zupełnie, dając sobie z nimi spokój. Tego się już akurat nauczyłam na amen hehe.
A może właśnie a proszę bardzo, tylko dlatego że mam okazję wdać się w wiadomą sytuację? Wiedząc po prostu na samym wstępie, że nie będzie się to wiązało z żadnymi żalami ani dys-iluzjami po fakcie. Tak też może być i to jest w porządku absolutnie, i jebać wszystko. Kto zabroni, psia jego melodia jeśli przyjmę od razu, że wiem co robię i nie oczekuję niczego niepotrzebnego ni w pysk.
Is a lover a husband? No właśnie. Koniec pytań. Pa. Spierdalaj.