środa, 24 października 2018

Może znasz ją

Powiem ci historię o takiej dziewczynie, co wstaje bardzo późno, bo siedzi po nocy.
Ona kocha fonologię generatywną. Głównie dzięki znakomitemu profesorowi, świeżo upieczonemu doktorowi, wirtuozowi tematu, który swą pasją zaraża. Ona maluje paznokcie z zamiłowania, aktualnie na jaskrawą czerwień, całkiem ładny kolor chemią pędzonego owocu jabłoni, z wyjątkiem jednego paznokcia polakierowanego nieznacznie bledszą czerwienią i innego jeszcze, pokrytego żrącym różem. W usta wsmarowana przed lusterkiem rozbabrana wewnątrz sztyftu szminka, niemy zlepek natłuszczonego przez gęste bordo pigmentu, a na oczach krusząca się czerń węglistej kreski. Nieznaczna linia u dolnej powieki mryga hologramowym turkusem, kąciki oczu śladem perłowego złota w pyle, a imperfekcyjna cera cienkim filmem cielistego korektora, dyskretnie rozmazanego paluchem.
Narzuciła sobie czarną połać wełny na grzbiet i zawijas chusty on top, a zwietrzały odcień wiśniowej farby do włosów ulatuje wniwecz razem z pizgającym wiatrem, który tę fryzurę rozwichrywa i przemyka wartko pod czarnymi podeszwami, którymi miarowo ona przebieża chodnik.
Zamiast śniadania kilka łyżeczek przesłodzonego jogurtu, naprędce umyte zęby, poprawiony na sucho makijaż i na pożegnanie dwakroć przekręcone drzwi.
Przed zajęciami jeszcze szybkie rozgrzanie nachalnego przemarznięcia u ledwo poznanego kochanka, zastrzyk cielesnego ciepła u niego w mieszkaniu i bez żalu zupełnego rozejście. Gorąca kawa w tekturowym kubku, w zachłodzonych dłoniach, i pokaźne ciastko z papierowej torebeczki to dopiero jest przyjemność. Jak na kolację czipsy zeszłej nocy, okruszone tłusto cebulową nutą posłanie i wpłynięcie błogie w ten przytulny sen, co nad zgaszonym ledwo ekranem obmacanego telefonu smakuje jeszcze oblepiającą gębę słodyczą kwaśnych żelków na dobranoc.
To zły zwyczaj, ta rozwiązłość i dietetyczne grzechy gorszące percepcję dobrej regeneracji i generacji w ogóle. To zły zwyczaj także, wysnuwać tępiące wnioski wobec onieśmielająco szczęśliwej w obecnym całokształcie swojej ziemskiej podróży dziewczyny, która śpiąc czy wstając do zadowalającego ją życia chroniona jest czymś niesamowicie nowym, niesamowicie silnym i podesłanym chyba przez samą naturę, żeby się krzywda tej śmiesznej duszyczce żeńskiej nie działa. Pa i dobranoc.