piątek, 12 lutego 2016

Kiedyś, pewnego razu, mogłabym kontrolować siebie

Jak pójdzie dobrze, to jutro rano pojadę z mamą do miasta, zanim jeszcze będzie mrowie ludzi.
Świetnie, zarzutami to można sypać jak epileptyczny spawacz iskrami, i to prosto we mnie, że nie wiem, niby wszystko wymyślam, wyolbrzymiam, przejaskrawiam, użalam się nad sobą, prowokuję, kapryszę. I co jeszcze?
Przecież specjalnie już zrobiłam sobie doszczętną kapiel, i to kilkufazową, ze wszystkimi peelingami, mydełkami i drapaniem się zgryźliwą gąbką włącznie, nawet zrobiłam raz ten prysznic naprzemienny, choć ociera się to w moim przypadku o torturę. Ale nie będę już pisać, co sobie wyobrażałam, dzięki czemu te bicze chłodnej wody były całkowicie znośnym dotykiem.
I włosy też umyłam, również skrupulatnie, z odżywkami i lodowatą wodą na koniec. Słowem, ile tylko dałam radę, żeby cieleśnie się o siebie zatroszczyć. Mimo to w głowie kręci mi się dalej tak samo, jak i wcześniej, a biorąc pod uwagę ostatnie dni, to robi się już naprawdę mało możliwe do wytrzymania.
I proszę teraz mówić, że ja wymyślam i nie mam naprawdę żadnych problemów! Żyć nie umierać takim życiem!!! Choćby i wyleźć ze skóry jakimś nieprawdopodobnym cudem, oj nie wiem, to może wtedy i nie musiałabym przerywać studiów, i mogłabym utrzymywać się z czegoś satysfakcjonującego, i mieszkać osobno i w jakimś uroczym, pięknym miejscu, ale jakie są na to szanse w takiej sytuacji?
Brawo, prowadź więcej kretyńskich dialogów sama ze sobą.
Bo siła woli to już naprawdę za mało, jeśli nie ma się żadnej władzy fizycznej, w żaden sposób! I nie mogę naprawdę słuchać, że jak jest już bardzo, bardzo słabo, to najprościej tak, o! i sobie zemdleć, jakby to była jakaś rozrywka, a co jeśli ma się porażającą perspektywę upadku, i to najgorzej gdzieś w tłumie, jeszcze nie daj Boże trzepnąć o coś głową, albo w ogóle zapaść od tego w śpiączkę, dostać jakiegoś udaru, umrzeć na miejscu? Jakim cudem tak kontrolować się ciągle, jeśli fizyczne siły, wszelkie, egzystencjalne, opuszczą już takiego nędznego, nic niewartego człowieka CAŁKOWICIE?

Jeszcze kiedyś będę mogła się zatracić, jeszcze kiedyś będę mogła kochać siebie...