Taki okrutny los i niesprawiedliwość, Boże, biedna Jane i cały ten tragiczny, niespełniony związek z Tomem! A jeszcze jak odnosiłam to wszystko w jakiś sposób do siebie, bo w ogóle cały ten film był bardzo, aż do bólu prawdziwy i ukazujący całkiem, ile w tym życiu musi się zawsze nie spełnić, zmarnować, zaprzepaścić... To sama aż miałam wrażenie wielokrotnie, że on by prawie mógł być o mnie. Z tym, że ja bym naprawdę chciała dobre i szczęśliwe zakończenie, bez przygwożdżenia tak okropnymi, nieodzownymi przeciwnościami losu...
Co dalej, i to już chyba naprawdę przesada, ale w swoim bezgranicznym zapatrzeniu (obym nigdy go nie pożałowała...) próbowałam sobie nawet zrobić jakieś zdjęcie, tak, zdjęcie, tak, ja! Co już naprawdę świadczy w moim przypadku o czymś wyjątkowym, bo przecież w ogóle nie mogę patrzeć na swoje ohydne podobizny, z jakiejkolwiek strony by ich nie powzięto.
Jedyne w sumie, co miałam zostawione na komputerze gdzieś głęboko ukryte w innych zdjęciach i obrazkach, to to moje zacienione, turkusowawe zdjęcie zrobione w pokoju u Caroline, której zresztą i tak nie poznałam bo jej wtedy nie było, tylko jej mama, pani Keiko nas tam zakwaterowała pod nieobecność córki, i to było prawie trzy lata temu, jak byłyśmy na wakacje w Bawarii.
A pamiętam, że robiąc to zdjęcie jeszcze tamtym starym, rozsuwanym samsungiem gapiłam się na sufit, który miał bardzo fajną boazerię (panele? deski w każdym razie).
Ale przynajmniej wyszło na tyle, żebym wreszcie nie musiała czuć beznadziejnej rozpaczy i odrazy, patrząc na samą siebie. Aż prawie tak jestem dumna, jak ze swoich udanych rysunków, bo w sumie to też ma w sobie jakiś pierwiastek sztuki i rękodzielnictwa!
A zrobiłam coś takiego jeszcze. Nie wiem, na ile to adekwatne. Na ile wybierałam z przekonaniem, a na ile bardziej przypadkiem. I aktualne to też pewnie na zawsze nie będzie.
Cóż, najwyżej zobaczywszy ten post kiedyś tam, i ten kolażyk, westchnie mi się tak z dezaprobatą proporcjonalną do mojego wyewoluowania w innym już kierunku wtedy. Tak. Tak, to chciałam powiedzieć i rozumiem to zdanie, no pewnie.
A teraz kto zbierze najwięcej punktów i odgadnie każdego, kto tam jest, hahahha ❤
Dla mnie, naprawdę, oni są całym życiem... skoro nie mogę mieć nic innego.