poniedziałek, 26 czerwca 2017

Cieniutki nawias ciągnący się jak chińczyk nić

No teraz to już mnie boli głowa, ćmi raczej tak, i gorąco jest dalej. Ale to cały dzień taki duszny, i w ogóle ostatnio, huff puff. Mimo, że jak wyszłam dzisiaj, to dęło wietrzycho że ho, ho! A mi i tak było gorąco! He he!
Stwierdziłam, że nie będę narzekać. Znaczy się, wcześniejsza jeszcze myśl: że kogo to w ogóle obchodzi, te rzeczy co bym nie napowypisywała. Zwłaszcza, jak bardziej zapuszczę się w inne czyjeś blogi, jutuby, wpisy czy cokolwiek. Oczywiście, każdy ma swoją unikalną historię i niepowtarzalne życie. Tak, każdy cierpi więcej lub mniej. Tylko im dłużej tak i więcej się nachłonę czyichś innych wyznań czy czegoś, takiego innego człowieka z tym całym nim i jaki on jest (tak maskulinizuję, a w sumie to chodzi o dziewczyny i to mniej więcej moje rówieśniczki, z tym że - one niejako sławne i w ogóle, także to i mój świat - jakby, i nie mój, chociaż zaraz to głupio brzmi, ale dobra nie usuwam, aha i wracam do sprzed nawiasu) - łojojo, no dobra, to nowe zdanie. Toteż więc, no i tak: nie narzekam, pisząc tu dalej to komparatywnie postrzegam to teraz za głupotę (a nawet nie, że teraz, tylko że - przyrównując się do -- a nawet nie przyrównując się tylko że jak tyle jest wszystkiego innego, a w ujęciu ogólnym to tak przytłaczającego przez to. Koniec nawiasu - i lepiej zostawię to nawiasowanie, bo coś przestaję składnie zapisywać. Coś.
Ach bym nie żarła tego serka, to bym się i spać już położyła, przez tę duchotę, i głowę. A ja się za wpis biorę! W porządeczku, już jaki on nie wyjdzie, niech sobie zostanie. Żeby nie wlec już tak o niczym, to tak: z resztą, już na początku przecież dałam słowo! Że nie użalam się! Nad sobą. I nad niczym! Jak ktoś tak dzieli się tym, jak mu źle, to i mi się robi przykro straszliwie, i z  drugiej strony przykrzej jeszcze bardziej, że przecież tak bardzo się mogę utożsamiać. I robi się taki worek z kamieniem co w bajkach przywiązywali na szyję komuś, żeby tonął. No więc nie! Ja to odcinam! Jakie to niedobre. Widzieć to tak z perspektywy identyfikowania się, wracania więc do czegokolwiek złego i... takich rzeczy. Nie, powtarzam i nalegam. Stanowczo. W ogóle, o łajza, jak piekom mie jusz oczy i wogle oo jejejej. Spać, powiadam.
Niestworzone rzeczy się już odstawiają, spać, spać, babo.
Ale to jeszcze dodam, że aha, jutro mam ustne! Będzie dobrze! Ale nie to miałam dodać: aa, że ten wpis jest głupi. Ale niech sobie będzie. Przynajmniej nie marudzę i, hehe, nie gęgam. Może i w ogóle nie jestem oryginalna. Ale kogo to w ogóle obchodzi. Przynajmniej jestem taką przetartą na szarość, albo i przejadlle przejaskrawioną, jakąś-tam sobą. No i to tyle! I w końcu się zaraz zbieram, i będę spała dzisiaj w takiej fikuśnej opasce na oczy do spania, że niby jak światło nie dochodzi, to oczy bardziej odpoczywają. Znaczy nie niby, tylko - tak! A tę opaskę, to sama sobie uszyłam dzisiaj ze szmatki, co to specjalnie po nią do szmateksu poszłam po tym wietrze.
Fajnie, nie?