niedziela, 25 czerwca 2017

Więdnienie

Tak sobie pomyślałam, mijając odbicie swoje w którejś tam z kolei witrynie czy gdzieś. Że ja więdnę. Aura moja leciwieje, tkanka witalna przesycha niedoborem, ulatniają się tłoczone soki, czerstwieję i niknę. To smutne. Tak bym rozmiłowała w sobie jakiegoś porządnego i ślicznego chłopca. Chociaż na siłę nie można - szkoda, ale przecież takie prawa rzeczy. Zresztą, jaka to hipokryzja, skoro sama jestem szpetna, a i porządna tak bardzo średnio. Ów osąd z kolei mnie naszedł niedawno, kiedym się tylko przejrzała w tym starym lustrze w mieszkaniu. Zaraz, jak wróciłam zgrzana z zewnątrz i się przebrałam. Skóra obwisła moja jak w owocowym suszu, cycki klapnięte. I dupa jak u starej baby. A niby już nie jestem taka emo, jak w gimnazjum. No, bo nie jestem, poukładałam się w sumie już całkiem-całkiem i nawet humorek pyszny mi dopisuje, a co. Nawet często.
Ale tak mi niemiłosiernie przykro czasami, że uuu-u. Tak, jasne, to rusz się i zrób coś ze sobą, na miłość świętą. Pewnie, tylko co? Pozamieniam parametry swoje w jakiejś boskiej układance może? Na to nie mam admina.
I tak się staram. I w ogóle. Może nie?
Chyba skrewiłam przy jednym z egzamów i już czeka poprawka we wrześniu, ale tutaj przynajmniej czuję się fest zmotywowana, żeby zdać. Zresztą, wielkoduszne podszepty z lat starszych są, że i tak będzie to samo. No, super, ale i tak muszę gruntownie wziąć poogarniać się z tym wszystkim, jeśli już drugim razem mam się nie zhańbić, bo we łbie to mam chyba zmiętą pajdę jakichś kocich rzygów zamiast mózgu.
W sumie to troszkę żałosna ze mnie istota i straszna nędza. Ale nie szkodzi.
Co by tu jeszcze polać wody? Jak taka pensorea przebieża mi wartko mimo, to ile bym wówczas mogła do słów wyklepać, ażeby tylko palce nadążały i organizacja jakaś wewnętrzna, i taki nadzór spoistości (jakby w tym zdaniu już nie okulał, hehe). O wiem - na ten nowy album ID tak czekałam (że dragonsów), i jakie miałam przeoczekiwania. Nie warto. Sekwencję goryczy rozgryzłam, no nie ogrom jakiś, ale za dużo wobec nastawienia mojego, widocznie, wygórowanego. Kocham ich dalej, ale ostawszy się zdecydowanie przy tym, co przejęło mnie tak bardzo do tej pory. I to niedosyt tylko jak na nich, byle tam słaby zespół to całkiem by nawet tym albumem zabłysnął. Może powiem nawet więcej, że przynajmniej te trzy wcześniejsze piosenki, to w nich - no moc jest naprawdę silna. Stąd może przedwczesna ekscytacja tak od razu? W każdym razie, chociaż ta część jaśnieje wciąż na poziomie, a resztę najzwyczajniej przemilczę, bo ukochanego zespołu hejtować się nie godzi. Nie szkoda mi nawet, gdy z czasem już to przetrawiłam, przecież ich kocham, i tak ich kocham tak bardzo!
Piosenka więc (m)nie(j) na temat, bo tak!