czwartek, 24 lutego 2022

Is this the real life? Czy jakiś koszmar.

Jakby mało było tego wszystkiego, to jeszcze dzisiaj wybuchła wojna. Nawet pisać o tym zbytnio nie mam siły, bo w mediach i tak wrze i można naprawdę się porzygać. 
Słów brak i najgorsza we wszystkim ta niemoc, bezsilność na ludzką tępotę i szkodliwość. 
Nie jest dane człowiekowi po prostu cieszyć się życiem, żyć po coś (dobrego), tylko odechciewa się wszystkiego. Jak nie pandemia, to wojna, wszystko w jednym czasie, plus irytujący i źli ludzie wszędzie, zatrute środowisko, wysokie ceny, to jest jakaś jedna wielka, beznadziejna chujnia. 
I fajnie by było nie narzekać, ale żeby tak faktycznie nie było na co. 
Już nawet nie chce mi się wyobrażać, jakby to pięknie było, gdyby się tak cofnąć do tego magicznego 2017 czy choćby 2018 i wszystko by się potoczyło inaczej, lepiej. Super sobie powyobrażać, ale i tak trzeba udźwignąć jakoś tę obecną spierdoloną rzeczywistość. 
Jak bóg czy inna opatrzność czy cudowna sprawiedliwość jest i może działać, to niechże da siłę i to wszystko złe kiedyś poszkodowanym wynagrodzi. Ale gdyby ta siła wyższa była, to pozwalałaby na to wszystko? Ja już naprawdę nic nie wiem, nie mam siły i taka egzystencja na takim świecie staje się już naprawdę totalnie grą niewartą świeczki. 
Zmieniając na siłę temat, włączyłam w telewizji Miodowe Lata, odpaliłam laptopa, żeby mimo wszystko porobić coś na studia, poza tym przejdę się może jeszcze pograć w Pokemony. Aby nie zwariować i nie zginąć. Jak ma być lepiej, to będzie, jak ma dalej wszystko się pogrążać, to będzie, postaram się nie histeryzować i srać ze strachu - choć o to najłatwiej, ale i optymistyczne i pozytywne myślenie wydaje się absurdalnie nieosiągalne. 
Co, na koniec, człowiekowi z dobrej woli, intencji, wszelkich starań, co???