Such a fucked up day, I can't even. Everything is just wrong. Or, so as not to exaggerate and to be realistic, just too many things are wrong and this is too overwhelming. I don't want to write any more. I don't want anything any more. This is just unreal and unbelievable that it's all so wrong and I guess it's only some kind of incredulity that it's a lame joke or a fucking hallucination that keeps me able to wait through this shit time and it either gets better or there will be nothing, but either is better than this recurring, obtrusive torment.
Przetłumaczyłam to, zamisat zająć się czym innym, żeby chociaż na chwilę skupić się na czymś, co - w zasadzie nie wiem po co. A teraz już się biorę za coś innego, bo trzeba, chociaż chwilowo mam dalej po prostu dość takiego życia. Tylko słuchanie chwilowo Nothing But Thieves jeszcze wzbudza we mnie jakieś pozytywne odczucia, wspomnienia, złudzenia piękniejszych chwil. Pożałowania godne, że tylko człowiekowi jest dane króko się czymś nacieszyć, żeby potem niewymiernie więcej do tego szczęścia był nieszczęśliwy. Jebać taki układ rzeczy. Czy mi się tylko wydaje, że wszystko powinno być lepiej i powinna być sprawiedliwość, pocieszenie, poczucie ulgi, wynagrodzenie krzywd?