niedziela, 11 grudnia 2016

Blluu-u .ajd

Bbuehh, ale żesz zmordowana jestem. Po tych odwiedzinach sisy i mamy. Że też się żarły te kreatury tak ze sobą, to eee boszsz daj wielkoduszności. Chcoć w sumie fajnie, że były, jednak ulżyło mi nie z mała, jak poszły sobie w końcu. No.
A JA ciągle myślę o-- ejj, czekaj, przecież z imionami miałam rozważnie, żeby nie sprofanować nic, nieboga. Wystarczy, że mame już się nagrażynowała nad moimi obrazkami na ścianie, ale przecież nie ściągałabym ich była tylko dlatego, żeby tego uniknąć, chociaż się jednak zastanawiałam tam przez moment.
Ojej, ech. Nie, no w sumie to zmęczona nie jestem. Nic a nic. Łaziłyśmy wprawdzie i wczoraj, i dziś na ten jarmark i wszędzie w ogóle, a dzisiaj jeszcze był taki wiatr, że niegdzie mi nawiało, gdzie mogło.
Bardziej mnie naprzykrza, że zeżarłam dwa szaszłyki truskawek w mlecznej czekoladzie. A, no i to alfredo w Witamince. Pychoźźś i super, no tylko żeby tak nie zamulało jednak.
Na mszy w kapliczce tak sobie myślałam, jaką ja bym chciała być idealną żoną dla niego.
Njie, ohhh hu ale co też mię najszło, niewydarzona tyty? Nie-niewydarzona. O nie, nie.
Ja naprawdę powinnam iść już spać. Cóż, no jutro już się przebudzę i wstanę sprężyście, we skowronkach.
Cała.
Ale ten Eddie Redmayne btw <3