czwartek, 29 listopada 2018

Jak się czuję przy tobie

Żrę kabanosy teraz, suchą bułkę i oliwki. Mój luby śpi. Tym razem u siebie. Mam cztery dni, by napisać pierwszy rozdział licencjatu i trzy zadania tłumaczeniowe (tak, wszystko od zera bo jestem debilem). Ale wierzę w siebie i że się uda.
Wierzę też w nasz związek, który zaczął się wielce praktycznie z niczego, a zaraz padło na nie fatum przerażenia i odstręczającego wahania. Przykre i bolesne.
Dlatego boli mnie serce, bo chciałabym idealnie, a wiem, że najwięcej co mogę to starać się najlepiej jak mogę. To robię. Lecz tylko tyle mogę, nie więcej, jak na przykład rozciągnięcie tej pewności i stałości na obiekt mojego umiłowania. I bolą mnie też trzy wargi, w tym ta dolna u góry z pogryzienia. A szyję mam dubeltowo zamalinkowaną od strony sercowej.
Psst, i tak nikt tego tu nie widzi. Więc mogę napisać p r a w d ę.
Kocham go. Chciałabym, byśmy na zawsze zostali szczęśliwi razem. Mam nadzieję i mocno ufam, że wszystko potoczy się w tym - dobrym, najlepszym - kierunku. Mam pewność, że tego chcę i z mojej strony nie wyjebie nagle jakaś załamka i wsteczny piruet w odwrót. Rozumiem, że to nadszargnęło tak znacznie jego zdolność zaufania, przecież sama miałam podobnie. Ale ja doszłam do na powrót pełnej chęci kochania i pracowania nad miłością, on jednak inaczej.
Nie poszłam dzisiaj na wykład z filozofii. Trochę szkoda, lubiłabym. Wolałam zostać w domu, gdzie całą noc spędziłam była z moim ukochanym. Nie przespaliśmy się ze sobą w przenośnym znaczeniu tego zwrotu - tylko dosłownie. Potem go naszły te zrozumiałe wahania, a mnie przez to empatyczne wahania emocjonalne i rozryczałam się. Przytulił mnie. Ale poszedł sobie. Potem pisał. Ale wciąż nie jest pewien (czy jest?). I tego najbardziej się obawiam. Choćby mnie zapewniał inaczej: że to on mnie zostawi teraz, a ja znowu będę tą, która się stara utrzymać nas razem.
Jednocześnie najbardziej bym chciała aby tym razem było inne i to najwłaściwsze. Na ile to zależy ode mnie, tak będzie. Na ile od reszty, nie wiem.