Dzisiaj poznałam jego nazwisko. Jak się o moje zapytał, to nie powiedziałam. Nie musiałam, prawda? Powiedziałam po prostu, że nie jest typowo polskie.
On mi swojego też nie powiedział, ale kto jak nie ja ma skilla w dyplomatycznym wystalkowaniu mimochodem tego i owego. Daniel James. Ładnie. Faktycznie to nazwisko niewłoskie raczej, typowo brytyjskie też nie, no ale chociaż celtycko-anglosaskie, na mój skromny, rozmiłowany w antroponimii gust.
Pomyślałam sobie, fajnie byłoby samej nosić takie nazwisko. Oczywiście, to myśl całkowicie abstrakcyjna i z dupy, ileż bowiem razy zestawiałam już sobie swoje imię z pierdyliardem randomowych nazwisk jakichś mniej lub bardziej lub w ogóle nie bardzo mi znajomych kolesi. Po prostu pofantazjować sobie zawsze można, tak? Jak się bezpiecznie nie wiąże z niczym wygórowanych nadziei i wyciągnie tego sztywnego kija z dupy. Bo każdy możee być na luziee. Kurwa, nawet taka jednostka, jak ja. Skaczemy do guuury ludzie.
Potem sobie poszłam do starbaksa przepłacić za zajebiście pyszną kawę i posiedzieć na dupie przy niskim stoliku, okruszając się delikatesowym croissantem na wytrawnie. Ale nabuliłam już w tej rozkosznej kawiarni tyle, że nawet raczyli mi przyznać jakąś nagrodkę w postaci gratiskawki do odebrania. Fajno. Kurde, ale burżujstwo. Jak dziadek wcinający raz kawior łyżeczką na święta, z czego ciocia nusja się śmiała.
Którenś już raz dałam mu buziaka przy rozstaniu i poszedł sobie ten miły egocentryk w swoją stronę.
Zabawne, jak moja płycizna relacyjna jest tak jasna i ewidentna, że nawet nie mam do niej żadnych zastrzeżeń, mimo iż oj, mogłabym i to od groma. Ale nie mam.
Może i trochę sobie z nim pogadam, ale pokrewieństwo dusz jakoś dupy nie urywa i większej bliskości no to oczywista, że nie znać. Ja rzecz jasna zdaję sobie sprawę, jakie to chujowskie i nieprzyszłościowe podejście, tylko taka sprawa... że... i tak mam wyjebane w kosmos. Więc można mnie i krytykować, proszę bardzo, nawet z ciekawością bym posłuchała czyjegoś innego pierdolenia niż moje własne.
A i tak moje wyjebanie patrz jak krąży, patrz jak lata czy jak to szło, gdzieś w beztlennej przestrzeni międzygwiezdnej.
I CO SIE TYCZY CIAŁ AS TRAL NYCH
Nawet się przecież interesowałam zawsze astronomią, gdyby nie to, że jestem tępa z fizyki. Przecie to jest piękne wszystko i bajeczne. Jak to leci: wszyscy tu są wieśniakami z perspektywy Milkiłeja...
Znowu popełniam ten wątpliwej wartości wpis siedząc w autobusie z ekranikiem tuż przed nosem.
Słuchawki mi dyndają w te i wewte, nakurwiając Chylińską na pełnej piździe (TerazterazTERAZ), a ja stukam w skupieniu paluchem po ekranie, z czego moja kuchana sister by cisnęła, że wciąż nie umiem bawić się telefonem w jednej ręce. Prawda, za chuj nie opanuję tego.
I tylko r u c h a ń s k o, ależ upodlenie, karaluchy (zaśmiawszy sięm jęła nawet bardzo na którymś z tych filmików Adama, nosz kek w zaduch, dobre!). Aż sobie chyba dupnę jeszcze jednę kawusik gdzie w galeryi po drodze, hihe raz się żyje?! Skąd we mnie takie pokłady energii, z przeruchania wszak powinnam być jakoś bardziej wyżyta, a tymczasem nie. Kurła, jaka kinder spier do l a da)
psst i skąd ten nawias, powinna być kropka albo jakaś inna - coś
On mi swojego też nie powiedział, ale kto jak nie ja ma skilla w dyplomatycznym wystalkowaniu mimochodem tego i owego. Daniel James. Ładnie. Faktycznie to nazwisko niewłoskie raczej, typowo brytyjskie też nie, no ale chociaż celtycko-anglosaskie, na mój skromny, rozmiłowany w antroponimii gust.
Pomyślałam sobie, fajnie byłoby samej nosić takie nazwisko. Oczywiście, to myśl całkowicie abstrakcyjna i z dupy, ileż bowiem razy zestawiałam już sobie swoje imię z pierdyliardem randomowych nazwisk jakichś mniej lub bardziej lub w ogóle nie bardzo mi znajomych kolesi. Po prostu pofantazjować sobie zawsze można, tak? Jak się bezpiecznie nie wiąże z niczym wygórowanych nadziei i wyciągnie tego sztywnego kija z dupy. Bo każdy możee być na luziee. Kurwa, nawet taka jednostka, jak ja. Skaczemy do guuury ludzie.
Potem sobie poszłam do starbaksa przepłacić za zajebiście pyszną kawę i posiedzieć na dupie przy niskim stoliku, okruszając się delikatesowym croissantem na wytrawnie. Ale nabuliłam już w tej rozkosznej kawiarni tyle, że nawet raczyli mi przyznać jakąś nagrodkę w postaci gratiskawki do odebrania. Fajno. Kurde, ale burżujstwo. Jak dziadek wcinający raz kawior łyżeczką na święta, z czego ciocia nusja się śmiała.
Którenś już raz dałam mu buziaka przy rozstaniu i poszedł sobie ten miły egocentryk w swoją stronę.
Zabawne, jak moja płycizna relacyjna jest tak jasna i ewidentna, że nawet nie mam do niej żadnych zastrzeżeń, mimo iż oj, mogłabym i to od groma. Ale nie mam.
Może i trochę sobie z nim pogadam, ale pokrewieństwo dusz jakoś dupy nie urywa i większej bliskości no to oczywista, że nie znać. Ja rzecz jasna zdaję sobie sprawę, jakie to chujowskie i nieprzyszłościowe podejście, tylko taka sprawa... że... i tak mam wyjebane w kosmos. Więc można mnie i krytykować, proszę bardzo, nawet z ciekawością bym posłuchała czyjegoś innego pierdolenia niż moje własne.
A i tak moje wyjebanie patrz jak krąży, patrz jak lata czy jak to szło, gdzieś w beztlennej przestrzeni międzygwiezdnej.
I CO SIE TYCZY CIAŁ AS TRAL NYCH
Nawet się przecież interesowałam zawsze astronomią, gdyby nie to, że jestem tępa z fizyki. Przecie to jest piękne wszystko i bajeczne. Jak to leci: wszyscy tu są wieśniakami z perspektywy Milkiłeja...
Znowu popełniam ten wątpliwej wartości wpis siedząc w autobusie z ekranikiem tuż przed nosem.
Słuchawki mi dyndają w te i wewte, nakurwiając Chylińską na pełnej piździe (TerazterazTERAZ), a ja stukam w skupieniu paluchem po ekranie, z czego moja kuchana sister by cisnęła, że wciąż nie umiem bawić się telefonem w jednej ręce. Prawda, za chuj nie opanuję tego.
I tylko r u c h a ń s k o, ależ upodlenie, karaluchy (zaśmiawszy sięm jęła nawet bardzo na którymś z tych filmików Adama, nosz kek w zaduch, dobre!). Aż sobie chyba dupnę jeszcze jednę kawusik gdzie w galeryi po drodze, hihe raz się żyje?! Skąd we mnie takie pokłady energii, z przeruchania wszak powinnam być jakoś bardziej wyżyta, a tymczasem nie. Kurła, jaka kinder spier do l a da)
psst i skąd ten nawias, powinna być kropka albo jakaś inna - coś