Na przykład, jak to jest, po raz wtóry, że z ludźmi to jest tak rozczarowująca pustka, że aż żal? No gdzieś tam jest niby ten potencjał, no tak bardzo to czuć, tak ludzie mogą być tacy wspaniali jak to się nie raz można łudzić, i tak cudeńka różne owszem się dzieją, szczęścia różne i w ogóle o łał że niektórzy mają tak fajnie! No bo, właśnie, to się może dziać i ja wiem;
Ale, kurwa osobiście to moje wszelakie kontakty jakieś bliższe czy w ogóle dziejące się z innymi ludzkimi osobnikami to jest po prostu albo w większości farsa bez humoru albo z dziwnym humorem, albo po prostu bardzo, coś bardzo płytkiego takiego, jakby rzadką kroplę syropu skapniętego do szklany wody rozmieszać i to całe nazywać sokiem; no to jest tylko taki przedsmak, przedsmak i niedosyt tak cholerny, że albo pusty śmiech, albo w ogóle pustka - pusta bez niczego innego pustego.
Skąd, by można spytać się ja właśnie tak porównuję i wybrzydzam, no może to ze mną tak jest, taka specyfika wchodzenia w jakieś kontakty i relacje z innymi, no bo to ja taka jestem i okej i takaj natura? I może bym się nawet nie kłóciła, skorom, prawda, sama rozwinęła teraz i kultywuję tę szeroko pojętą tolerancję w percepcji czy jak zwał, w przystosowaniu do zgodności z usposobieniem własnym i w ogóle - żeby nie wybrzydzać na wszystko jak leci, tylko lepiej ogarnąć się i doceniać właśnie co się da.
Dobra, ja robię to.
Chodzi, że jak naprawdę porównam - no niech będę nudna, no pierdole - będę tego trzymać się dokładnie, jak ta ziemia krąży sie wkoło macieju wokół słońca i jak szczupak jest król jeziora -
Mianowicie.
Na ów przykład, jak sobie przypomnę, na przykład tylko jeden z mnogich, jak zakochiwałam się w Placebo, zanim pokochałam jeszcze tak bardzo, mocno i prawdziwie jak teraz - taki drobiazgowy przykład, jak oglądanie pure morning i zdawanie sobie sprawy, jak mi się to niespodziewanie zaczyna bardzo podobać, jaka więź niesamowicie w ogóle głęboka nawiązuje się, no czad i head over heels.
A potem kurwa, bach znowu na ziemię i trach, między ludzi gleba, i pustka, i oglądaj się wokół siebie i nic, i zaglądaj wszędy i pustka, łap ręcami łyse powietrze bez wiatru i mdlące mgły.
Dobra, nie żebym teraz wracała do czegoś, że jacy to ludzie znowu be i nihilizm i weltszmerc - ja nie wracam już przenigdy do tego, nie ma już szczęśliwie tamtej żałosnej mnie i po raz pierwszy w życiu w ogóle naprawdę nie mam problemów sama ze sobą, nic, i zdaję sobie z tego sprawę. O tyle więc mniej pozostaje, że tylko czy aż jest teraz to, co pozostaje przede mną czy raczej kto, jeśli precyzując.
(Oj ale się już rozpisowuję, to jest ten moment kiedy właśnie durr-rr po jakimś tam czasie i już bierę ten laptop i szybko klepię, tak jak i zazwyczaj za szybko i nieskładnie gadam jak już gadać zaczynam i praktycznie każdy normalny odbiorca to zauważa i postrzelone to jest w ogóle jakiejś)
Kondensując to może bardziej, ileż bowiem można tak popadać w uniesienie skrajnej maści i chaotycznie poczynać biadolić i nawarstwiać tak niezbyt konstruktywną a przytłaczająco zapewnie emocjonalnę solilokwię.
No to ja strasznie, strasznie jak już mówiłam odnajduję się w sztuce i kocham ją, i jeśli ja poznałam miłość, to tak właśnie, a zwłaszcza przez muzykę. I pojebane miałam długo w głowie, że niee to przecież międzyludzka miłość jest najdoskonalsza i tak szukałam niby, próbowałam coś no i łudziłam się, w opór. Aż mi opadły wreszcie łuski z oczu, i to opadły na amen, że nie - o kurwa, jednak ludziom to jak daleko do tego.
Nawet widać to gdzieś niby, i to widać często, zgoda, ale i tak założę nawet dla świętego spokoju że jako perfekcyjniejsze ja to postrzegam postronnie, aniżeli powszednie zapewne jest poszczególna sytuacja w rzeczywistości. Słowem, prawda - na amen to ja będę miała jedną miłość, którą już znam.
Myślałam, że to mało i liczyłam na co wciąż lepszego, dopóki się okazało, że owoż nie istnieje!
Wyrywanie się jakieś moje sercowe, goła ideologia podszyta strasznym brakiem doświadczenia? Wszystko to w gówno się obracało rychło i po czasie okazywało się nie oznaczać no, nic absolutne. He, ci dwaj, co mnie mieli, by tak rzec? Oba cymbały brzmiące, czegokolwiek bym łzawie i suchotniczo nie upatrywała. Nędza. Bieda i rozczarowanie.
Jak dobrze, że już jestem na to odporna.
Skąd więc ten nagły zryw i elaborat, by tak zapytać? A no bo wszystko wszystkim, ale tak naszła mnie ta przekmina i jakiś zgrzyt, i niezrozumienie, i dostałam wtórnego strasznego bólu dupy, no jak to tak jest, że nie uświadczysz takiego dobrego, fajnego najzwyczajniej po ludzku i pięknego mężczyzny. Jakby kurwa nie wiem, nie istnieli już tacy? Hola, to ja mogę wiedzieć, że prawdopodobieństwo i chuj i te sprawy, ale przepraszam, no pełno jakichś mega bardziej pojebanych rzeczy się dzieje non stop na tym niedorzecznym świecie, a ja się nie mogę ponazachodzić w głowę już w końcu, gdzie choćby trochę no więcej, nie mówię już że nagle całkiem, no - ale trochę tej pokrewności dusz i konekcji, i zrozumienia, ksztynę li tej przenajświętszej magii, którą tak się dzielę z życiem serca mojego Muzyką.
Ech, ale pierdolenie.
- Koszmar - skomentował Jaskier z bezpiecznej odległości.
No nie ulżyło mi za bardzo po tym wybuldupieniu się. Nie bardzo.
Jak dobrze, że ja taka już ochłonięta jestem generalnie, i raczej szybko o po prostu znowu machnę na to a w pizdu ręką, co nie !
(nie wstawiam piosenki tu bo co, znowu ma być placebo? dajcieżżyć)
albo dobra pierdole