"poczucie samotności oznacza, że najbardziej potrzebujesz samej siebie" - rupi kaur
poniedziałek, 30 kwietnia 2018
Llorada con amargor fuerte
Niby tak za hiszpańskim nie przepadam, ale to jakie jest ładne. A znaczy: bardzo gorzko płacząca czy coś takiego. No widziałabym to jako napis na jakiejś mojej koszulce albo w zeszycie gdzieś na okładkę czy coś. Albo tatuaż, o. Brzmi to pięknie. A i pogoda dzisiaj piękna, nawet za upalna już momentami, bym powiedziała. Dobrze, że chociaż wiatr ten tak łagodził, chociaż też już chwilami zbyt napiździało. Ale za to w pełni wakacyjnie. Chociaż w tamte lato bardziej mi się tu podobało, rzecz oczywista. A teraz, paradoksalnie, to w tę zimę, zimną, ja właśnie byłam jakże szczęśliwa i w skowronkach. A potem przychodzi wiosna, i bach, kat toporem łeb urzyna, rozciachując przy tym serce na kwaśno i śmiejąc się nad tym wszystkim gorzko a podle. Ale nie okrutnie, okrucieństwo w tym całym zajściu to udział akurat tego typa omyłkowego, którego ku memu dożywotniemu przekleństwu będę miała jako tego pierwszego, o, losie.
No, ale albo mój przyszły kochanek po prostu się z tym pogodzi, a co za tym idzie i ja będę musiała przepuścić mimo jego chędożenie innych lasek i umizgiwanie się do nich, jakkolwiek śmiertelnie wręcz nie do zaakceptowania by mi się to nie jawiło - więc cóż, już nie może, no sprawiedliwość albo proszę pierwsza rzucić kamieniem, plugawa dziwko - no i znowu nadbudowałam jakieś pjerońsko zagmatwane zdania, psia jego maść. Albo - tak, więc albo albo, bo na tym stanęło - albo więc będę sama i dumnie się zmarnuję, nie wydając potomstwa, nie zostawiając tym samym po sobie żywego dziedzictwa w tym doczesnym padole i obracając się obojętnie w kupkę kurzu. W srakę.
Ale ja lubię emocjonalne piosenki. Takie bolesne wręcz nawet, tym lepiej. A że pewnie wiąże się to z tą trudną do zniesienia, neurotyczną i masakrycznie w ogóle pierdolniętą częścią mnie - no i dobrze!!