środa, 15 marca 2017

No i fajno, nno, no

Pan od lit. am powiedział, że wyglądam jak Pocahontas or something. Bo w takie warkoczyki się uczesałam. Nie taki straszny ten pan. I takie fajne miny robił, jak pytania zadawał klasie. Że czy ktoś wie? Ktokolwiek? Anything? I tak brwiami fajnie robił.
Moje perfumy. Ładnie mi pachniały.
Większość zajęć miałam z Inezką. Z Inezką się nawet fajnie rozmawia. I z Adą też, Ada jest taka bezpośrednia. I fajna. Z Wiktorią dzisiaj rozmawiałam na pisaniu, na wykładzie się minęłam w progu z roześmianą Alexis (drzwi mi się zatrzasły), no. I Natalia też jest fajna, i Monika, o, z nią coś tam na wykładzie też podgadywałam, rozmawiałam. I Sylwunia też koło mnie siedziała. A za mną Porzeczkooki, z Sanderką, Tortoiską i Blackbirdem i śmieszkowali sobie i w ogóle, i jak fajnie.
Aż się spokojnie wyżyłam w notatkach z wykładu; a takie bohomazy. Hehehe!
Na niemcu parę razy styknęłam się lewym ramieniem z Porzeczkookim. Tym pajacem głupim. Nie, ja go nie obrażam. Po prostu nie pasujemy do siebie, los tak chce widocznie i on, a jeśli kto głupi jest, to ja sama.
Moją główną przywarą jest to niefajne dramatyzowanie. Tragizowanie, jak ta postać tragiczna jaka.
No, bez przesady w końcu. Nie ma dramatyzowania. Niech będzie chwała Bogu, a w mojej duszy... spokój. 
Ja miałam tę brązową bluzeczkę bidnawą tę, na sobie. A on tę swoja niebieską. Nie wzdrygnął się, nie wiem, ani nic, ani jakoś demonstracyjnie nie odsuwał; bardziej po prostu nie zwrócił uwagi (tak jak i w ogóle nie przejmuje się mną, bo i po co). Dobre i to.
A może, czekaj czekaj, przeznaczenie jest jakieś jednak... I jest mądre?
I posłuchałam sobie właśnie "Black". 
Mniam. Dziękuję za muzykę. Każdą.
O! Nie, ja nie mam już problemu z niczem.