"poczucie samotności oznacza, że najbardziej potrzebujesz samej siebie" - rupi kaur
poniedziałek, 18 stycznia 2016
Jak z najpiękniejszego snu
Już chyba wiem, co będzie mi się dzisiaj śniło... Nie dość, że wczoraj miałam niewysłowione szczęście trafić na kawałek tego cudownego filmu, to jeszcze potem, wieczorem... Coś tak mnie wzięło i zaczęłam oglądać Dumę i uprzedzenie, nie była to raczej dłużej przemyślana decyzja, tak po prostu; i, gdyby tylko tak nie bolała mnie głowa i w ogóle... Ale ten Darcy!... Chociaż przyznam, że w sumie bywa okropnie denerwujący, i Lizzie ma rację co do niego, lecz obejrzałam na razie tylko trzy części (pod rząd), i przyznam, że dawno mi już tak nie waliło serce jak przy końcówce tej trzeciej, i on pewnie wcale nie jest taki zły i wszystko ułoży się całkiem lepiej, niż by się na razie wydawało. A w ogóle to wiele dostrzegam podobieńst do fabuły z Bridget i tam Darcy też był czarujący, gdyby nie ten paskudny Grant, to obie części byłyby idealne. Zresztą, i tak wyszło idealnie!
Jedyny minus takich filmów, tak jak i czytanie zbyt dobrej książki, to po prostu chora tęsknota i szaleństwo nie do wytrzymania ze swojego nieszczęścia. Los jest taki okrutny, że... nawet ludzie mu swoim okrucieństwem nie dorównują! Choć nie wiem, czy to stwierdzenie ma sens...
Przynajmniej piosenki nie wzbudzają aż tak wielkiego bólu. Na koncercie, owszem, nieraz myślałam, że pękłoby mi serce, nie wytrzymałabym po prostu, a od pewnego czasu wręcz jestem pewna, niemniej... Przynajmniej mam nagrania, dla mnie samej, i dzięki temu nie ma nikogo, kto śmiał by się ze mnie, skoro nikt nie musi o tym wiedzieć. To największe przekleństwo, ale i jedyne realne wyjście w takim beznadziejnym przypadku...
Choć nawet głupio się o tym pisze...