Już raz mi plastikowa nakrętka od plastikowej butelki od soku jakiegoś pomarańczowo-brzoskwiniowego (pamiętam!) wywieszczyła, że, cytuję: "Nie mogło być inaczej". Szłam wtedy akurat do szkoły średniej, był to dzień, kiedy miałam pisać egzaminy wstępne do grup językowych, auto, ciepło, a ja w aucie piłam ten właśnie nieszczęsny sok i wahałam się jeszcze strasznie, że zły wybór, że umrę w tej szkole. Jak wiadomo, tak się, niestety nie stało. Dalej się często zastanawiam, w którym momencie najlepiej mi było odejść, w ostateczności zaś dochodzi do tego, że w ogóle niepotrzebnie się było urodzić. Ale oto zakrętka od soku wiedziała lepiej.
Tym razem zaś... (to sprzed paru dni, gdy akurat byłyśmy w mieście zjeść obiad i do sklepu, ale mama poszła sama, ja byłam w stanie tylko pójś z siostrą do małej drogerii, i nawet kupiłam sobie małe świeczki do lampionika, konkretnie czerwone, leśnoowocowe i brązowe, sernik ze śliwką, ale i tak pachną jak kopiec kreta albo jakieś muffinki karmelowe, albo coś pośrodku)
Tym razem więc wywróżyła mi, że:
Ach tak, jasne, jasne. Jakie to ciekawe! Serio? Wprost konam z ciekawości...
PS Specjalnie się postarałam o tło. A jakże. Pomimo, że ostrość pozostawia trochę do życzenia. Ale jak ma się słaby wzrok, to i tak nie robi to wielkiej różnicy, hehe.