Najbliżej to było od nas widać salwę od jednych sąsiadów, co im się chyba noga powinęła i w pewnym momencie zamiast do góry, to wystrzeliło na ulicę i do środka, im w podwórko. Dymu się narobiło jak z rury wydechowej na całej ulicy, a oni się tam darli, a u nas się pokładali ze śmiechu, a ja tak sobie pomyślałam, że może im garaż wysadziło w powietrze albo komuś urwało rękę, ale w końcu dym opadł i ktoś z nich wylazł tam na ulicę, i nie było widac nic takiego.
I myślałam jeszcze, jaką to piosenkę usyszę sobie jako pierwszą w tym roku, i dość trudno mi się było zdecydować. Żeby była tematyczna i ważna dla mnie. Najpierw chciałam tę, którą słuchałam jako ostatnią w minionym roku, ale na nią jeszcze przyjdzie czas, mam nadzieję. Tymczasem niech czas dany mi w nowym roku upłynie pod znakiem tego, co pozostało mi już jako jedyne, nawet, jeżeli mi samej jawi się nieosiągalnym.
PS Wersja Sandry też ma swój niepowtarzalny urok i trudno mi powiedzieć, którą wolę, jednak długo wolałam tę powyższą. Ale teraz, to nie wiem... nie, jednak obie są nieporównywalne, dlatego Sandrę też koniecznie wstawię.
Nawet teraz to spodobała mi się bardziej! Może po tych szampańskich klimatach? A ja jak zwykle podrabiane piccolo, ale tym razem było brzoskwiniowe i, zwracam honor, całkiem dobre!