czwartek, 7 stycznia 2016

Kwiatki, plusk fontanny i szemrająca rzeka

Już miałam kłaść się spać, ale jednak nie, w ostatniej chwili pomyślałam sobie, że jeszcze coś tu wstawię, bez dłuższego rozwodzenia się nad niczym, nawet nie będę specjalnie tłumaczyć wyboru tej lirycznej perełki, bo oczy mnie pięką już strasznie, no po prostu, okropne okropieństwo i pepperoni pepperoni.
Ale żeby nie było, to jeszcze anegdotka na koniec: otóż kiedyś myślałam, a było to z tych rozumowań bardzo infantylnie nielogicznych, no klasyka, że w powiedzeniu "choć oko wykol" tam jest "wygol", bo wykol, to co to za słowo? I rozkminiałam tak, co z tego oka można wygolić. Może rzęsy? Czyli choćbyś i rzęsy zgolił, to coś tam, coś tam. Co za ciemięga!
W sumie to ta suszarnia nie podbudowała odpowiedniego nastroju, a wręcz przeciwnie. Nieważne, więc lepiej puścić to w niepamięć (mogłabym skasować, ale niech będzie parę linijek przy tym filmiku, żeby tak sam smętnie nie zionął).


Jakbym się w alternatywnym wszechświecie wreszcie nauczyła francuskiego, to w końcu mogłabym obejrzeć całe Un Amour de Jeunesse w oryginale. I tak oglądałam tylko raz, i to z angielskimi napisami, bo się wtedy uparłam, a polskiego nie było. Co za czasy.