wtorek, 5 stycznia 2016

Wariacki wieczór a ja nie

Nie mogę się nijak ułożyć, położyć, oprzeć o nic głowy, zgiąć szyi, obrócić, wesprzeć jej o cokolwiek, ciągle mnie coś gniecie, boli, przeszkadza i szału zaraz dostanę, ale jednak nie, bo nie mam siły.
Tak! Każdy śmiech na "Dniu świra" to tak naprawdę jak jedno głębokie, kłujące westchnienie konającego przed samą śmiercią.
A mnie jeszcze szczypie coś w nogach, zatyka się jak jakiś straszny zakrzep, co jak pan od his-u kiedyś powiedział "postawi się tyłem i amen", no i faktycznie, a jeszcze przed spaniem się napiłam bardzo ciepłego mleka z miodem rzepakowym, i wymieszałam dokładnie, ale od miodu strasznie zaczęły mnie boleć zęby, zwłaszcza z prawej strony na samym końcu, u góry, jakby dziąsło mi spuchło i nawet szorując tam szczoteczką, to zadrasnęłam to tak nieszczęśnie, że krwią w zlew splunęłam, z pastą jasnozieloną i pianą białawą zmieszaną.
I mało tego, znów z prawej strony u ust pęknięty zajad mi się zrobił, ale nie taki klasyczny, tylko po prostu przez sen skóra mi przyschła jak u mumii, i rano rysa bolesna mi strzeliła, jak jakiś uskok na afrykańskiej pustyni! Faktycznie, są tam te jakieś serie wielkich uskoków czy czegoś podobnego, a może to jednak w Ameryce Południowej...
A właśnie, ciocia moja to nawet kupuje mieszkanie od gostka, który mnie przez dwa lata uczył geografii i sadził niespotykane suchary przy okazji, a także swoje legendarne powiedzonka, hermetyczne tylko dla jego fakultetu geograficznego, w tym, swego czasu, i mnie. Dalej pamiętam wiele z tych przypalonych anegdotek, od których poczciwiec płakał ze śmiechu, a nasza kilkoosobowa grupka płakała wtedy z niego. Chociaż to wcale nie było śmieszne, nic w szkole nie było śmieszne, najwyżej cudaczne i żenujące, a człowiek się odruchowo śmiał, bo tak, bo nie wiem.
Piękny, bezmyślny wpis, wklepywany na oślep w afekcie!
Nie może tym samym zabraknąć czegoś tematycznego, nawet, jeśli zdarzyło mi sie już dość niezręcznie nadużyć tego słowa. Albo nawet nie niezręcznie, tylko zbyt gęsto.
A jutro o tej porze to będę leżała na dworze w grobie albo w domu w ciężkiej chorobie, czyli w stanie długo już permanentym, co w końcu jednak coś, czyli ta pierwsza rzecz, musi przerwać.
To może...!